W Koszalinie reaktywowała się Szkoła Maryi. Pierwsza sesja zgromadziła około 20 słuchaczy.
Po długiej przerwie wznowiła działalność koszalińska filia Szkoły Życia Chrześcijańskiego i Ewangelizacji Świętej Maryi z Nazaretu Matki Kościoła – zwana krócej Szkołą Maryi. Sesja rozpoczynająca nowy semestr odbyła się 15 i 16 listopada w salkach parafii św. Kazimierza. Wzięło w niej udział około 20 słuchaczy. W programie dwudniowych zajęć rozpoczętych medytacją znalazły się: modlitwa uwielbienia, Eucharystia, adoracja Najświętszego Sakramentu, konferencje, spotkanie w małej grupie.
Koszalińska filia Szkoły Maryi rozpoczęła działalność w listopadzie 2012 r., najpierw na terenie parafii św. Kazimierza w Koszalinie, następnie w parafii franciszkańskiej oraz w Domu Miłosierdzia Bożego. Grupę podstawową tworzy obecnie 10 osób, które spotykają się co tydzień na modlitwie i rozważaniu Pisma Świętego. To regularne studium oparte jest na komentarzu do Ewangelii autorstwa Silvano Faustiego. W pełnej nazwie szkoły jest odniesienie do ewangelizacji, stąd decyzja osób odpowiedzialnych, by wznowić jej działalność szkoleniową i w ten sposób dzielić się wiedzą i wiarą z innymi.
– W myśl zasady „po owocach ich poznacie”, widać, że ta formacja ma sens. Wciąż spotykam się ludzi, którzy byli naszymi uczniami, a obecnie posługują w swoich parafiach, są w różnych wspólnotach. Widać, że każdy się rozwinął. I to jest to główny cel naszej szkoły: formacja ludzi do posługi w parafiach – wyjaśnia Adam Kryszyłowicz, odpowiedzialny za koszalińską filię Szkoły Maryi i szafarz nadzwyczajny Komunii Świętej w parafii pw. św. Antoniego Padewskiego w Mścicach. Jak mówi, chce służyć innym, bo jest przekonany, że samo chodzenie do kościoła w niedzielę to za mało. – Tyle dostałem od Boga i od ludzi, tyle zdarzyło się w moim życiu, że nie mogę milczeć, muszę mówić i działać. Widzę, jak Duch Święty zmienił mnie, sprawił, że chcę dawać siebie ludziom.
Jak zapewnia, Szkoła Maryi daje uporządkowaną formację chrześcijańską, wypracowaną pod kierunkiem polskiego kapucyna o. Piotra Kurkiewicza, który pierwszy oddział szkoły założył w 1998 roku na Ukrainie. Tworzone przez lata filie są obecne na całym świecie.
– Nie tylko mówimy tutaj o kerygmacie, o tym, czym jest medytacja, adoracja czy uwielbienie, ale przeżywamy to razem z uczestnikami. Nauczanie opieramy na nauce Kościoła, Piśmie Świętym i na najlepszych wzorach: między innymi słudze Bożym ks. Franciszku Blachnickim czy św. Janie od Krzyża – wyjaśnia Adam Kryszyłowicz.
Opiekunem duchowym grupy jest ks. Sebastian Maciuszko, wikariusz parafii św. Kazimierza.
– Rok towarzyszenia tym świeckim, podczas ich cotygodniowych spotkań w naszej parafii na rozważaniu Ewangelii, pokazał mi, jak dobrze są uformowani i przygotowani do zajęć, które właśnie rozpoczynamy – mówi kapłan. – Myślę, że dla wielu uczestników zaletą będzie to, że o sprawach wiary, jej praktykowaniu opowiedzą im ludzie, którzy na co dzień żyją podobnie jak oni, są z takiego samego środowiska. Nie będzie więc poczucia jakiegoś dystansu, jaki można odczuwać wobec wykształconych teologów, księży. Przeciwnie, tu o wierze mówią ludzie, których się zna, których widzi się w kościele, z którymi pije się kawę, tacy jak każdy.
Elżbieta Kryszyłowicz poprowadziła poprzedzającą wykłady medytację.
Katarzyna Matejek /Foto Gość
Zanim posługująca w szkole Urszula Monkiewicz wyjaśniła w konferencji, czym jest Boża miłość, na wstępie sesji podzieliła się z słuchaczami własnym doświadczeniem sprzed lat, kiedy jako początkująca uczennica kursu była bliska porzucenia go już na samym wstępie. Jak zaświadczyła, warto wejść w zaproponowany rytm poznawania tajemnic wiary i Boga. A także tworzyć wspólnotę z innymi uczestnikami na czas zajęć, choć jak podkreśliła, zadaniem szkoły nie jest tworzenie z nich nowej wspólnoty, ale przygotowanie ich do lepszej posługi w ich lokalnych grupach, ruchach i parafiach.
Joannę Rudzką namówił na rozpoczęcie nauki w Szkole Maryi Adam Kryszyłowicz, jej kolega i członek tej samej parafii. Postanowiła przyjąć zaproszenie. – Przychodzi taki czas w życiu, że czuję potrzebę, by wyciszyć się, odbić się od tego, co mnie przytłacza i oddać się Panu Bogu – powiedziała. – Dlatego tu jestem.