Już niedługo ruszymy na cmentarze. Największe tłumy będą oczywiście 1 listopada. Ale warto nieco przedłużyć nasze wędrówki między grobami.
Jest to więc z naszej strony konkretny akt miłości wobec drugiego człowieka. Jest to bardzo ważne. Czasami bowiem, za życia osoby zmarłej, mogliśmy wobec niej czegoś nie dopełnić. Mówimy: mogłem to, czy tamto; tego nie powinienem był zrobić, czy powiedzieć itp. Wielu ludzi męczą z tego powodu poważne wyrzuty sumienia. Zresztą nieraz słusznie. Ale nasza możliwość okazania miłości tej osobie wraz z jej śmiercią wcale się nie kończy. Na miłość nigdy nie jest za późno. Modlitwa za zmarłych, w tym także i odpust to właśnie taki akt miłości. Paradoksalnie, po śmierci można zrobić dla człowieka nawet więcej niż za życia. Bezpośrednio bowiem troszczymy się o jego zbawienie.
Ale uwaga! To nie takie proste. To znaczy, nie jest tak prosto uzyskać odpust. Trzeba spełnić pewne warunki, które wymagają od nas przede wszystkim postawy nawrócenia. Odpust dla kogoś, jest też wezwaniem dla mnie... do szczerego nawrócenia. Odpust to nie „załatwienie” komuś czegoś po znajomości. To nie pójście do szefa i wybłaganie łaski dla kolegi, bo szef jest moim dobrym znajomym. Odpust wymaga radykalnego pójścia za Ewangelią. Inaczej mówiąc: pójścia na całość.
Oto jego warunki: