Od wtorkowego wieczoru w cerkwiach greckokatolickich działających na terenie rzymskokatolickiej diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej wierni modlą się za Ukrainę.
Koszalin, środa 19 lutego: Msza św. w cerkwi greckokatolickiej w łączności z Ukrainą ks. Wojciech Parfianowicz /GN W Koszalinie specjalną Eucharystię odprawiono w środę o 18.00. Greckokatolicka świątynia wypełniła się wiernymi, którzy przychodząc ustawiali znicze przy krzyżu znajdującym się przy wejściu do cerkwi. Wielu nie kryło wzruszenia i zatroskania o losy swoich bliskich czy znajomych mieszkających na Ukrainie.
- Z bliskiej rodziny nie mam tam nikogo, ale w samym centrum Majdanu jest mój kolega, dziennikarz. Martwię się o niego. Mam nadzieję, że wróci cały i zdrowy. Mamy stały kontakt na Facebooku, gdzie Piotr zamieszcza informacje prawie co 15 min. Wczoraj wieczorem była dłuższa, prawie godzinna przerwa, więc bardzo się martwiłam. Potem dowiedzieliśmy się, że jechał taksówką i kierowca zauważył bojówki dresiarzy tzw. titiuszki. W porę się zorientował i zawrócił. Nie wiadomo co by się stało, gdyby w porę nie zareagowali - mówi wyraźnie wzruszona Dorota Majewska. - Z przerażeniem oglądaliśmy w Internecie przekaz na żywo z telewizji niezależnej. Człowiek patrzył z niedowierzaniem, że tuż obok Polski mogą się dziać takie sceny - dodaje jej mąż Tomasz.
- Tak jak Polacy, którzy są na emigracji i patrzą w stronę Polski, przeżywając to, co się tutaj dzieje, tak samo i my patrzymy na losy naszej ojczyzny, na tych, którzy walczą tam o wolność, o demokrację - mówi ks. Bogdan Hałuszka, proboszcz w Koszalinie.
Duchowny widzi ważną rolę Kościoła w obecnej sytuacji. Podkreśla znaczenie modlitwy i wsparcia duchowego dla protestujących. - To bardzo ważne. Niestety Berkut tej nocy zaatakował i spalił prowizoryczną kaplicę na Majdanie, gdzie księża trwali na modlitwie. Byli tam kapłani delegowani przez biskupów z każdej diecezji na Ukrainie - opowiada ks. Hałuszka.