W słupskim kinie "Rejs" odbyło się spotkanie z reżyserem i jednym z głównych aktorów filmu "Kamienie na szaniec".
Słupsk, 20 marca: Robert Gliński i Tomasz Ziętek w kinie "Rejs" ks. Wojciech Parfianowicz /GN Robert Gliński i pochodzący ze Słupska Tomasz Ziętek, który wcielił się w postać "Rudego" rozmawiali z widzami przez ponad godzinę.
Widzowie mieli okazję zadawać pytania reżyserowi i aktorowi po projekcji filmu. Interesowały ich kwestie techniczne, zakulisowe historie z okresu zdjęciowego, pytali także o kontrowersje, które w niektórych środowiskach wzbudziła filmowa wersja "Kamieni na szaniec".
Robert Gliński odniósł się m.in. do kwestii wierności scenariusza filmu w stosunku do książki Aleksandra Kamińskiego:
- Sama książka jest już jakimś wybiórczym opisem tamtych wydarzeń, jakąś idealizacją. Mieliśmy więc problem, ile wziąć z samej powieści, a ile z dokumentów, czy wspomnień, które się zachowały. Poza tym film też rządzi się swoimi prawami. Dlatego z zawodowego punktu widzenia, nie było to łatwe zadanie. Myślę, że pewne rzeczy nam się udały. Film ma emocje, na salach kinowych panuje cisza, często słychać popłakiwanie. Szczególnie młodzież bardzo mocno odbiera różne sceny. Ja mam również swój osobisty stosunek do tamtych czasów i wydarzeń. Moja mama była w Szarych Szeregach, służyła w Powstaniu Warszawskim jako sanitariuszka. Dzięki mamie wytworzyła się we mnie pewna wrażliwość na te tematy - mówił reżyser.
Robert Gliński ustosunkował się także do zarzutu wysuwanego przez środowiska harcerskie, że film niedostatecznie ukazuje etos Szarych Szeregów. Przedstawiciele tych środowisk uważają, że trudno odczytać, skąd bierze się heroizm postaci Rudego, Zośki i Alka, tzn. że oprócz przyjaźni i pewnej młodzieńczej brawury, nie widać w nich przywiązania do podstawowych wartości wyrażanych w triadzie: Bóg, Honor, Ojczyzna.
- Trzeba by najpierw zastanowić się, jak pokazać w filmie coś, co określamy hasłem: Bóg, Honor, Ojczyzna. Uważam, że w filmie "Kamienie na szaniec" jest bardzo dużo Boga, Honoru i Ojczyzny. Nie jest to zawsze wyraźnie nazwane, ale oglądając film, możemy to zobaczyć. Bóg tutaj jest choćby w tym, że w filmie pojawiają się pytania o sens zabijania. Jest wiele o relacjach ludzkich, także o miłości mężczyzny do kobiety. Sceny miłosne pokazują, jak wielkim szacunkiem tamci chłopcy darzyli swoje dziewczyny. Jest Honor, bo przecież oni poświęcają własne życie. Jest Ojczyzna, bo przyjaźń przyjaźnią, ale oni robią to wszystko jednak dla Ojczyzny. Cała ta akcja jest przecież wpisana w kontekst okupacji niemieckiej. Postawa Rudego na przesłuchaniach to apogeum Honoru. Może te wartości nie są dosłownie zdefiniowane, ale też nie chodziło nam o refleksję dydaktyczną, jaka jest w książce. Pozostawiliśmy widzowi możliwość odnalezienia tych wartości w filmie - tłumaczył reżyser.