Najpierw ponad 200 osób na Mszy św. w Domu Miłosierdzia, a potem 3 tys. na koncercie w amfiteatrze. Koszalin usłyszał o Bożym Miłosierdziu.
Koszalin, 27 kwietnia: Msza św. w Domu Miłosierdzia ks. Wojciech Parfianowicz /GN Przez cały dzień do koszalińskiego Domu Miłosierdzia przychodzili ludzie w ramach dnia otwartej bramy. Okazuje się, że inicjatywa wzbudza coraz większe zainteresowanie nie tylko wśród mieszkańców Koszalina.
W Niedzielę Miłosierdzia biskup diecezjalny Edward Dajczak przewodniczył Mszy św. w jeszcze nie wykończonej, nowej kaplicy domu.
- W świecie, w którym z wielu miejsc próbuje się Pana Boga wyprowadzić, muszą być takie miejsca, jak ten dom. Bo tutaj można Pana Boga naprawdę dotknąć, w miłości do człowieka - mówił pasterz diecezji na rozpoczęcie Mszy św.
Celem istnienia Domu Miłosierdzia jest niesienie wszelkiej pomocy ludziom potrzebującym. Choć nie jest on jeszcze wykończony, już działa. Obecnie mieszka w nim ok 30 osób, a z pomocy doraźnej korzysta ok 150 osób tygodniowo. - Niektórzy chcą porozmawiać, inni coś zjeść, jeszcze inni chcą się wyspowiadać, czy proszą o modlitwę wstawienniczą - mówi ks. dr Radosław Siwiński.
- Żeby człowiek mógł być człowiekiem, musi otrzymać miłość. Jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się miłość, jeśli jej nie spotka. Jeżeli dzisiaj na świecie jest tyle łez, które człowiek wyciska z oczu drugiego człowieka brakiem miłości, dobroci i miłosierdzia, to muszą być takie miejsca, gdzie ludzie, którym uprzednio nie podarowano miłości i w konsekwencji nie potrafią być ludźmi, dostaną ją. Tacy ludzie w którymś momencie swojego życia muszą spotkać Boga z Ewangelią wypisaną na ludzkich rękach. Po to jest ten dom i to właśnie ma się w nim dziać - mówił bp Dajczak podczas homilii.