O tym, że Matka Boska Bolesna jest wymarzonym znakiem dla ludzi szukających nadziei, o skrzatuskiej ciszy oraz o tym, co oznacza tajemnicze wyrażenie "okres przedsynodalny", z bp. Edwardem Dajczakiem, przed wrześniowymi uroczystościami w Skrzatuszu rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.
Ks. Wojciech Parfianowicz: Czym Skrzatusz jest dla naszej diecezji?
Bp Edward Dajczak: - W całym Kościele są takie miejsca, które nazywamy świętymi i których dzieje są pisane historią ludzkiej wiary i doświadczeń. Skrzatusz jest właśnie takim miejscem, które od kilku lat na nowo odżyło, ale którego historia związana jest z tą ziemią od wieków. Ludzie przychodzili tu i przychodzą, niosąc ze sobą różne sprawy swojego życia.
Czy to sanktuarium ma jakiś szczególny rys?
- Jest miejscem przedzierania się po nadzieję. Jest dzisiaj, także w naszej diecezji, wielu ludzi z nadwątloną, albo i utraconą nadzieją. Nie zawsze chodzi tu o nadzieję w sensie ostateczności, czyli nieba, ale także o, nazwijmy ją, "małą" nadzieję, która wiąże się z codziennością i której utrata może stać się poważnym życiowym hamulcem.
- Jesteśmy w tej części Polski, gdzie wielu ludziom nie żyje się łatwo, gdzie dostatek to nie jest standard. Nie mówię tu tylko o niedostatku chleba, ale także o niemniej bolesnym niedostatku miłości. Przecież nie bez przyczyny jesteśmy w czołówce, jeśli chodzi o liczbę rozpadających się małżeństw.
- Dlatego skrzatuska Pieta jest dla nas wymarzonym znakiem.
Ale przecież w Piecie czcimy Matkę Boską Bolesną. Wydaje się, że właśnie nie jest to najlepsza zachęta do przyjazdu, szczególnie po nadzieję.
- Maryja w skrzatuskiej Piecie ma niezwykłą twarz, zbolałą i jednocześnie radosną. Dlatego nazywamy ją Matką Naszej Nadziei. W dzisiejszym świecie wszystko, co jest zbyt trudne, a nie daj Boże bolesne, jest przyjmowane jako przegrana. Jednak Matka Boża w skrzatuskiej Piecie odkrywa przed nami bardzo ważną tajemnicę życia., tzn. że zwycięstwo to niekonieczne sukces w rozumieniu dzisiejszego świata. Ona pokazuje, że do zwycięstwa nie zawsze idzie się po linii prostej. Nie ma bowiem życia bez trudu i cierpienia. Ona, w znaku tej Piety, w tym swoim niezwykłym spojrzeniu, można powiedzieć, jak Abraham: "wierzy nadziei wbrew nadziei". Trzymając ciało martwego Syna, widzi, że ostatnie słowo należy jednak do zmartwychwstania.
Cudowna Pieta ze Skrzatusza ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Czego więc można doświadczyć w Skrzatuszu?
- Przyjeżdżając do Skrzatusza można nabrać nadziei, poderwać się na nowo do życia. Szczególnym momentem jest właśnie wrześniowy odpust, który dodatkowo daje możliwość doświadczenia wspólnoty Kościoła. To bardzo ważne. Ta ilość modlących się ludzi nie jest bez znaczenia. To, że ja stoję pośród moich sióstr i braci i razem wołamy do Boga, bardzo podnosi na duchu, przywraca nadzieję. Niejeden po takim doświadczeniu wyjeżdża umocniony przez sam fakt bycia z innymi. Poza tym Pan Bóg działa w sakramentach. Parafrazując słowa Jana Pawła II o Jasnej Górze, można powiedzieć, że niejedno mogłyby opowiedzieć także skrzatuskie konfesjonały: o powstaniu, o umocnieniu, o zmartwychwstawaniu wielu młodych i dorosłych, do nowego życia z Chrystusem.
Czy coś szczególnego wydarzy się na tegorocznym odpuście w Skrzatuszu?
- Moment skrzatuskiego pielgrzymowania będzie rozpoczęciem w diecezji etapu przedsynodalnego. Za jakiś czas planujemy bowiem II synod diecezjalny. Okres przedsynodalny nie jest jeszcze związany z formalnymi obradami. Ma być czasem modlitwy i ożywienia naszego Kościoła. Dlatego myślę, że Skrzatusz jest najlepszym miejscem, a diecezjalny odpust najlepszą okazją, żeby powiedzieć: "Wyruszamy!".
Jakie są oczekiwania ks. biskupa wobec diecezjan na czas przygotowania do synodu?
- Chciałbym, żebyśmy najpierw rozpoczęli "totalną" modlitwę. Proszę, żeby jak najwięcej osób włączyło się w tzw. "Zegar uwielbienia". (informacje o dziele TUTAJ). To jest wielkie uwielbienie Boga i omadlanie się nawzajem. Proszę też wszystkich o otwarcie się na formację. W różnych domach w diecezji pojawią się propozycje rekolekcyjne dla każdego. Będzie można przyjechać choćby na weekend, żeby się trochę zatrzymać, nauczyć modlitwy, posłuchać Słowa Bożego.
Czy w związku z tym swoją działalność rozpocznie też nowy dom pielgrzyma w Skrzatuszu?
- Tak. Brakuje już tylko ostatnich formalnych decyzji wymaganych przez prawo, żeby dom mógł ruszyć. Takie miejsce jest czymś niezbędnym i ożywiającym każde sanktuarium. Będą się w nim formować ludzie, dla których spotkanie z Bogiem właśnie tu, w tym sanktuarium, stanie się wyrazistym śladem nieraz na całe życie.
Czym Skrzatusz jest dla ks. biskupa osobiście?
- Dla mnie Skrzatusz jest miejscem, którego nigdy nie omijam, jeśli jestem w pobliżu. Wrześniowy odpust jest też dla mnie wyjątkowym doświadczeniem Kościoła koszalińsko-kołobrzeskiego w jego różnorodności. Najpierw w sobotę przyjeżdża młodzież, potem w niedzielę wszyscy pozostali. To piękne doświadczenie, po którym zawsze wracam mocniejszy.
- Lubię też skrzatuską ciszę. Czasem zajeżdżam do sanktuarium, kiedy modli się w nim kilka osób, albo nawet przez moment nie ma nikogo. Te chwile osobistej modlitwy w tym miejscu są dla mnie bardzo ważne. Więź ze Skrzatuszem wytworzyła się we mnie od chwili, kiedy przyjechałem tam pierwszy raz, na początku mojej posługi w tej diecezji, w roku 2007.
Zaproszenie bp. Edwarda Dajczaka - posłuchaj:
Bp Edward Dajczak zaprasza diecezjan na odpust do Skrzatusza ks. Wojciech Parfianowicz
Szczegółowy program uroczystości TUTAJ.