To niby oczywiste wezwanie usłyszeli kapłani, którzy przyjechali do Skrzatusza na Diecezjalny Dzień Skupienia dla proboszczów.
ks. Damian Stachowiak podczas konferencji ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Dwie konferencje na temat: "Miłosierdzie znaczy ocalić ojcostwo" wygłosił ks. dr Damian Stachowiak, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Księży Zmartwychwstańców w Krakowie.
Jak zauważył, istotą powołania kapłańskiego jest objawianie ludziom prawdziwego, czyli miłosiernego oblicza Boga Ojca.
Aby ksiądz mógł właściwie pełnić tę misję, sam musi mieć dobre doświadczenie bycia synem, także na poziomie naturalnym.
Ks. Stachowiak, jako rektor seminarium, zauważa, że pierwszym problemem w tej materii jest właśnie często wykrzywiony obraz ojcostwa wyniesiony z domu rodzinnego.
- Jesteśmy ludźmi z krwi i kości, pochodzimy z konkretnego świata, z konkretnej rodziny. Doświadczamy dziś bardzo mocno konsekwencji rozbitych rodzin, nieobecnych ojców, którzy muszą ciężko pracować, często daleko od bliskich, przez co nie mają czasu dla swoich dzieci - mówi kapłan.
W konsekwencji duszpasterz, mając niewłaściwe doświadczenie ojca, może przenosić wyniesione z domu błędy na swoją posługę.
- Ludzie patrzą na kapłana jak na Boga Ojca, tzn. on im go w jakiś sposób uosabia. Jeżeli ksiądz opiera swoją posługę tylko na prawie, Bóg Ojciec kojarzy się wiernym z niewyobrażalnymi wymaganiami. Nie miłość inspiruje mnie, żeby być lepszym, ale muszę coś zrobić, żeby w ogóle do tej miłości dojść. Jeżeli ksiądz nie jest przy ludziach, to wtedy Bóg Ojciec kojarzy im się z kimś dalekim, dla kogo ich sprawy nie są ważne. Ludzie rozumują w ten sposób: "Skoro dla księdza moje sprawy nie są ważne, to dla Pana Boga pewnie też nie" - wyjaśnia ks. Stachowiak.
Naprzeciw bezdusznego rygorysty, którego nie obchodzi życie własnych dzieci, jawi się równie skrajna postawa ojca-kumpla.
- Jeśli ktoś chce być kumplem, nie będzie ojcem. Popatrzmy na ojca z ewangelicznej przypowieści. Ojciec szanuje wolność syna, tzn. gotowy jest pozwolić wykorzystać mu swoją miłość, wychodzi na peryferia, aby go oczekiwać i wreszcie, żeby udźwignąć to, z czym ten syn przychodzi, czyli smród i ubóstwo. Czy w Roku Miłosierdzia jesteśmy gotowi stanąć z otwartymi ramionami wobec tych, którzy wracają i nie obrażać się, nie osądzać, nie dawać łatwych rad, nie bać się pobrudzić? - pytał rektor zmartwychwstańców.
Zwrócił też uwagę na inny ważny aspekt kapłańskiego ojcostwa. - Ojciec czuje się tam, gdzie jest, jak w domu. Parafia, w której posługuje ksiądz nie może być jak zakład pracy. To musi być dom, za który ojciec czuje się odpowiedzialny.