O kimś, komu umiera ojciec, czy matka, albo mąż, czy żona, mówi się: sierota, wdowiec, wdowa. Gdy umiera dziecko, nawet język nie znajduje słowa, by określić taki stan - tak bardzo jest on nienaturalny i dramatyczny. Jednak... jest.
W ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej w Szczecinku, 8 października odbyła się konferencja "O stracie da się rozmawiać". Zaproszeni prelegenci poruszali temat śmierci dziecka w różnych okolicznościach: w wyniku poronienia, choroby, samobójstwa, wypadku czy morderstwa.
Mówili o tym, jak radzić sobie w takich sytuacjach, będąc rodzicem, lub jak pomagać osobom, które doświadczają takiego dramatu, będąc kimś bliskim: znajomym, przyjacielem, członkiem rodziny.
Gośćmi konferencji były m.in. Dorota Wiśniewska i Anna Suchomska z gdańskiej Wspólnoty Rodziców po Stracie Dziecka.
Anna Suchomska zwróciła uwagę na różnice w przeżywaniu żałoby po śmierci dziecka, które można zauważyć u kobiety i u mężczyzny. Niezrozumienie tych różnic może nawet doprowadzić do rozpadu małżeństwa. - Niestety dzieje się tak w 70 proc. przypadków - przyznała prelegentka.
- Te różnice trzeba widzieć i zrozumieć. Kobiety przeżywają żałobę bardziej emocjonalnie, chcą mówić o tym, co się stało, płaczą, potrzebują wyrażenia swoich uczuć. Mężczyźni zamykają się w sobie, ponieważ zgodnie z panującym wzorcem społecznym "prawdziwy mężczyzna nie płacze". Mężczyźni więc dają upust bólowi w ukryciu. Poza tym jedno z małżonków może być na innym etapie żałoby niż drugie. Przeżycie żałoby powiedzie się tylko wtedy, jeśli małżonkowie będą o tym ze sobą rozmawiać - powiedziała Anna Suchomska.