– To tylko wydaje się takie proste. Szyja boli, palce bolą, ale jak już się opanuje operowanie sznurkiem, to bardzo odstresowuje – zapewnia pani Ewa.
To stała bywalczyni warsztatów w pracowni ceramicznej Słupskiego Ośrodka Kultury. – To świetne miejsce, w którym nie tylko nauczyłam się szyć, ale poznałam cudownych ludzi, którzy chcą czegoś więcej, niż ćwiczyć kciuk na pilocie od telewizora – przyznaje. Na warsztaty palmiarskie przyprowadziła ze sobą kuzynkę i koleżankę. Największa sztuka to odpowiednie operowanie patyczkiem, na który nawinięta jest nitka. Żeby dobrze ją napiąć, a zarazem wygodnie manewrować, trzeba ją opleść sobie wokół szyi, a patyczek umiejscowić pod pachą. Wtedy mocowanie kolejno dokładanych traw i ziół przychodzi z łatwością. Przynajmniej w teorii lub gdy patrzy się na Agatę Granicką. Pod jej palcami niepozorne tymotki, wiechliny, krwawniki i wrotycze zamieniają się w arcydzieła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.