W Koszalinie zaprezentowały się chóry polonijne z Ukrainy i Białorusi.
W kościele pw. św. Wojciecha w Koszalinie 18 lipca zaprezentowały się trzy z siedmiu chórów biorących udział w XVI Światowym Festiwalu Chórów Polonijnych: ukraińskie chóry „Malebor” z Doniecka i Chór im. Juliusza Zarębskiego z Żytomierza oraz białoruski chór „Kraj Rodzinny” z miejscowości Baranowicze.
Chórzyści kształcą w Koszalinie swój warsztat wokalny w ramach towarzyszącej festiwalowi Polonijnej Akademii Chóralnej, o której pisaliśmy TUTAJ.
Pobyt w Polsce to dla nich także zetknięcie z kulturą ich przodków oraz odpoczynek, szczególnie dla tych z chóru "Malebor" z terenów we wschodniej Ukrainie. Jak mówią, ten pierwszy pobyt chóru w Polsce jest dla nich odpoczynkiem od wojny.
Po raz siódmy do Koszalina zawitał ukraiński chór im. Juliusza Zarębskiego z Żytomierza. Chór powstał w 1997 r. właśnie dzięki koszalińskiemu festiwalowi.
- Te wszystkie spotkania dużo nam dają: nowy repertuar, nowe podejście do emisji głosu, nowe ćwiczenia - mówi dyrygent Jan Krasowski, który ukończył w Koszalinie studium dyrygenckie. - Ale pobyt tutaj to też wynagrodzenie dla chórzystów - dodaje.
Dyrygent dba, by polskość nie została zapomniana. Jego podopieczni śpiewają w swoim kraju niemal wyłącznie polskie pieśni. I nie brak im publiczności - obwód żytomierski to największe skupisko ukraińskiej Polonii, liczącej tu 40 tysięcy Polaków.
- Nikomu nie pozwalam pisać transkrypcji, wszyscy muszą czytać i śpiewać po polsku. W ten sposób ćwiczymy też polski język, bo wielu młodych zna go słabo - mówi pan Jan.
Henryk Chiniewicz z chóru Kraj Rodzinny przyjechał do… kraju rodzinnego. Dosłownie. Z czasu poświęconego na zajęcia w akademii chce "urwać" chwilę i pojechać do Słupska, gdzie mieszkają jego kuzyni, których ojcowie trafili do Polski w latach 50. w ramach repatriacji.
Czeka na dogodną chwilę, by ich odwiedzić, jest już umówiony, że przyjadą po niego i zawiozą na grób babci. - Mnie jest bardzo przyjemnie, że wszędzie w Polsce ludzie spotykają nas ze szczerością serca - mówi, zaciągając na wschodnią nutę. - Ale myślę, że także wam jest miło spotkać nas, ludzi z terenów, gdzie polskość jeszcze istnieje. Przyjemnie, kiedy Polak zostaje Polakiem, gdziekolwiek żyje. Że jednoczy nas kultura, język, no i śpiew.
- Jeżeli mielibyśmy się uczyć polskości, to nie z telewizji czy podręczników - mówi opiekun festiwalu Paweł Mielcarek ze Stowarzyszenia Wspólnota Polska. - Tylko patrząc na tych ludzi, którzy przyjeżdżają tutaj, do Koszalina, opuszczają go ze łzami w oczach i uczą nas szacunku do Polski, do flagi, godła.
To dopiero początek polonijnej trasy koncertowej. 19 lipca o godz. 19 wszystkie chóry zaprezentują się w białogardzkim kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Informacje o dalszych koncertach dostępne są TUTAJ.