W jej powstanie zaangażowanych było 70 specjalistów różnych konfesji, którzy przez ponad dwie dekady wypracowywali wspólne tłumaczenie. Ekumeniczny przekład Pisma Świętego swoją oficjalną premierę miał w marcu w Warszawie, teraz mieli okazję go poznać koszalinianie.
O tym, jak powstawała Biblia Ekumeniczna, i o jej wyjątkowości opowiadała w koszalińskich szkołach i Bibliotece Publicznej Małgorzata Platajs.
- Kiedy w 2002 r. ukazał się ekumeniczny przekład Nowego Testamentu, jeden z biskupów ewangelickich powiedział, że to wielki dowód naszej dojrzałości - mówi dyrektor Towarzystwa Biblijnego w Polsce, które stoi za tym monumentalnym dziełem.
- Droga do pełnej dojrzałości była długa, bo przygotowanie Nowego i Starego Testamentu trwało w sumie 22 lata, ale to czas, który w pełni wykorzystaliśmy. Wiele się wszyscy nauczyliśmy. Bibliści, językoznawcy, osoby związane z duszpasterstwem biblijnym, redaktorzy i recenzenci - wszyscy mieli świadomość, że to, co robią, czynią z wiarą, nadzieją i miłością, a także ogromną pokorą i lękiem. Bez opieki i błogosławieństwa Opatrzności Bożej chyba nie udałoby się tego dokonać - dodaje.
Przekład ten jest wspólnym dziełem tłumaczy, językoznawców i redaktorów z jedenastu Kościołów członkowskich Towarzystwa Biblijnego w Polsce: Adwentystów Dnia Siódmego, Chrystusowego, Chrześcijan Baptystów, Ewangelicko-Augsburskiego, Ewangelicko-Metodystycznego, Ewangelicko-Reformowanego, Polskokatolickiego, Prawosławnego, Rzymskokatolickiego, Starokatolickiego Mariawitów i Zielonoświątkowego. Ogółem międzywyznaniowy zespół tłumaczy liczył 70 osób.
- Często pada pytanie o to, jak to było, czy dochodziło do tarć i sensacji. Bibliści przyzwyczajeni są do „własnych” przekładów, wynikających z tradycji, w której wyrastali. Pewne słowa czy zwroty są tak głęboko w nas zakodowane, że czasami trudno oderwać się o tego przyzwyczajenia. Tymczasem największe spory dotyczyły raczej błahych sytuacji, które nazywam problemem „lecz czy ale”. Wynika to stąd, że poza ogromną wiedzą merytoryczną, teologiczną, biblijną i językową osoby delegowane przez swoje Kościoły do tych prac wyposażone były także w wiedzę ekumeniczną, jak również w otwartość i gotowość uczenia się od siebie wzajemnie. Unikaliśmy dzięki temu „ekumenicznych nietaktów” - przyznaje Małgorzata Platajs.
Było to przedsięwzięcie z rodzaju, wydawałoby się, niemożliwych. Dobrze wytłumaczył to podczas warszawskiej prezentacji dzieła abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Zwrócił uwagę, że każdy Kościół, „idąc drogą swojej tradycji, ma swoją własną teologię i chciałby, żeby ta teologia była odzwierciedlona w Piśmie Świętym, które sam przekłada”. - Dlatego jest to na pewno dzieło niezwykłe, które można wytłumaczyć tchnieniem Ducha Świętego, że to, co stanowi część naszej natury, zostało pokonane w tym wysiłku jedenastu Kościołów - podkreślił wówczas abp Gądecki.
Ekumeniczny przekład całego Pisma Świętego na język polski to owoc dwóch dekad prac Karolina Pawłowska /Foto Gość