Koszalińsko-Kołobrzeski

Tratwą od Tart do Bałtyku. Rejs "Pielgrzyma" oficjalnie się zakończył

Ponad dwa miesiące, 91 mostów, 18 śluz i niezliczona liczba spotkanych po drodze przyjaciół. Tratwa pod banderą Jana Pawła II i Ligii Morskiej i Rzecznej oficjalnie zakończyła tegoroczny rejs.

To była druga wyprawa rzeczna tej jednostki, zbudowanej samodzielnie przez miłośników wody. „Pielgrzym" w ubiegłym roku z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości płynął z Wyszkowa na Westerplatte; w tym roku przemierzył wodną trasę z Krakowa do Kołobrzegu.

Jak przyznają uczestnicy, rejs był wspaniałą przygodą, choć nie brakowało podczas niej sytuacji trudnych. Największym problemem okazała się... woda. A właściwie jej brak.

- W Bydgoszczy stan wody był katastrofalnie niski i cała wyprawa zawisła na włosku. Wszyscy spuścili nosy na kwintę. Wtedy wpadł nam szaleńczy pomysł do głowy. Pomogli przyjaciele z Brdyujścia, z bydgoskiego Klubu Sportów Wodnych, którzy użyczyli nam przystań. W trzy dni rozebraliśmy tratwę i przewieźliśmy do Czarnkowa. Tam na nowo ją złożyliśmy i popłynęliśmy dalej - opowiada Marek Padjas.

Komandor, który na co dzień dowodzi dużymi jednostkami morskimi, nie ukrywa, że żegluga śródlądowa go zachwyciła. Podobnie, jak spotkani po drodze ludzie. Uczestnicy rejsu zmieniali się bowiem w trakcie spływu. Oprócz pana Marka stały trzon załogi tworzył jedynie Wojciech Chodkowski, komandor rejsu i inicjator budowy tratwy z Wyszkowa.

- Bez wspaniałych osób, które spotykaliśmy, ten rejs by się nie udał. Część załogi to byli zupełnie obcy ludzie, którzy przyszli popatrzeć, porozmawiać i… zabierali się z nami. Poznawaliśmy świetnych dziennikarzy, księży, mieszkańców miast i miasteczek. Nie trafiliśmy na nikogo, kto by nam źle życzył, albo odmówił pomocy - zapewnia Marek Padjas.

Z pomocą patrona

Flis tratwy po polskich rzekach to symbol jedności Polaków wokół spraw morza i rzek. A także hołd dla patronującego jednostce św. Jana Pawła II. Na kilkunastometrowym maszcie „Pielgrzyma” przemierzającego Polskę z południa na północ powiewała narodowa bandera z logo Ligii Morskiej i Rzecznej, organizującej tę wyprawę, oraz reprodukcją autografu świętego papieża.

Kapitan „Pielgrzyma” nie ma wątpliwości, że wyprawie towarzyszyło także wstawiennictwo świętego.

- I to od samego początku! Podam tylko jeden przykład - mówi z zapałem Marek Padjas. - Tydzień przed wyprawą zadzwoniłem do Krakowa na jedną ze śluz, pytając o stan wody. Dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej przysłał mi zdjęcie: nie było grama wody. Zapytałem, co mamy teraz zrobić; odpowiedział krótko: „Modlić się”. Byłem wtedy w morzu. Powiedziałem o wszystkim w mesie załodze, poprosiłem, żeby się modlili o wodę dla „Pielgrzyma”. I woda była. Takich przeszkód po drodze, łatwiejszych i trudniejszych, było wiele. Ale wstawiennictwo św. Jana Pawła II pomagało w każdym momencie - dodaje kapitan.

Załoganci tratwy, jak przystało na prawdziwych pielgrzymów, zaczynali dzień modlitwą.

- Przywróciliśmy dawne tradycje wodne, m.in. z okrętu ORP „Iskra”, gdzie na podniesienie bandery śpiewało się „Kiedy ranne wstają zorze”. Przypomniał nam o tym nasz przyjaciel druh Waldemar Budzyń z Sandomierza, 80-letni junga, który popłynął z nami. Dzień też kończyliśmy śpiewem pieśni „Wszystkie nasze dziennie sprawy”. Co ciekawe, dołączali się do nas wodniacy z innych jednostek stojących w przystaniach - opowiada komandor Padjas.

Tratwą od Tart do Bałtyku. Rejs "Pielgrzyma" oficjalnie się zakończył   Oficjalnemu zakończeniu rejsu towarzyszyło przekazanie poczty wodnej, którą wiózł na pokładzie "Pielgrzym". Karolina Pawłowska /Foto Gość

Od urodzin papieża do powstania warszawskiego

Te dwie daty są klamrą do tegorocznej wyprawy „Pielgrzyma”. Rejs rozpoczął się 18 maja, w dniu urodzin św. Jana Pawła II. Potem Wisłą, Narwią, Bugiem, Brdą, Notecią, Wartą, Odrą, zalewem  Szczecińskim i Kamieńskim, a na koniec jeszcze Bałtykiem załoga tratwy - choć ze sporym opóźnieniem- dotarła do portu. W kołobrzeskiej marinie tratwa zameldowała się 1 sierpnia. Na oficjalne zakończenie rejsu „Pielgrzyma” załoga postanowiła jednak trochę poczekać i połączyć je z uroczystościami odsłonięcia pomnika upamiętniającego stulecie Ligi Morskiej i Rzecznej.

- To szczególny dzień dla nas, ligowców, bo podsumowujemy pewien etap naszej działalności. A pomnik to też szczególna pamiątka dla tych ziem, gdzie potrzeba podkreślania naszej tożsamości, pokazywania naszych korzeni. Nie robimy tego przecież dla siebie, ale dla naszych następców, którzy po nas będą żeglować po Bałtyku i wszystkich morzach świata pod biało-czerwoną banderą - mówi Marek Padjas, który jest również wiceprezesem Zarządu Głównego LMiR.

Pomnik stanął w Marinie Solnej, w pobliżu basenu portowego, który również upamiętnia jubileusz ligi.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..