W Ustce odbyła się IV Spartakiada Osób Niepełnosprawnych. Rywalizowali ze sobą reprezentanci 11 instytucji z regionu i z południa Polski.
Tradycyjnie spartakiadę odbywającą się na terenie Ośrodka Sportu i Rekreacji w Ustce otworzyła prezentacja drużyn i zapalenie znicza olimpijskiego. Zgromadziło się tu 22 sierpnia 11 sześcioosobowych zespołów, w których skład weszły osoby niepełnosprawne fizycznie i intelektualnie z DPS-ów, warsztatów terapii zajęciowej, środowiskowych domów samopomocy.
Paweł Lisowski, starosta słupski, zaznacza, że w powiecie słupskim istnieje wiele ośrodków wsparcia osób niepełnosprawnych, samych DPS-ów jest cztery. – Wychodzimy z założenia, że osoby te nie powinny być izolowane, przeciwnie, powinniśmy wspomagać je w integrowaniu się ze środowiskiem lokalnym – powiedział.
Jednym ze sposobów jest współzawodnictwo sportowe. – Od pierwszej edycji obserwuję tę spartakiadę i muszę powiedzieć, że jest to fantastyczne wydarzenie, dające mnóstwo radości uczestnikom – ocenił. – Ale również my, obserwujący niepełnosprawnych sportowców, wiele się od nich uczymy. Bo do tak zdrowej sportowej rywalizacji i tak prawdziwych emocji to przyznam, innym imprezom sportowym daleko.
Powiat dba o to, by rozszerzyć imprezę poza swój teren. – Zapraszamy do udziału instytucje partnerskie, z jakimi współpracujemy. W tej edycji na nasze zaproszenie odpowiedziały dwa ośrodki z południa Polski, z powiatów cieszyńskiego i bełchatowskiego – dodał starosta.
Zawodnicy spartakiady reprezentują nie tyle siebie, co swoje placówki. To okazja do integracji i wzmocnienia poczucia identyfikacji z grupą. Wzięli udział w kilku konkurencjach: sprincie, sztafecie, piramidzie, pracach Herkulesa, wyścigach rzędów.
– Choć prowadzimy klasyfikację drużyn, wygranymi są wszyscy i wszyscy otrzymują nagrody – mówi Dorota Lachowicz, prezes Stowarzyszenia Razem Wszystko działającego przy DPS w Machowinie, będącym organizatorem tegorocznej spartakiady. – To ważne, bo przecież każdy chce być zwycięzcą, okazać się w czymś dobrym. Zróżnicowane konkurencje to szansa, by poszczególni zawodnicy w którejś z nich mogli się wykazać.
I wykazują się, choć z różnym skutkiem. Bo nie wszystko idzie jak po maśle. Jedni zapominają stawić się na linii startu, inni niepoprawnie obiegają przeszkody – ktoś ominie miejsce, na którym powinien stanąć, ktoś zapomina obiec pachołek, ktoś rozrzuca piłki po całym boisku. Nikt jednak nie lamentuje, wystarczy, że drugi poklepie gapy po plecach, pogłaszcze po głowie. Jest wesoło. Grupa seniorów wymachuje entuzjastycznie pomponami cheerleaderek. – Choć to zawody sportowe, rywalizacja nie jest tu najważniejsza, ale kontakt z drugim człowiekiem, zresztą nie tylko na bieżni – mówi Ireneusz Domaros, terapeuta z WTZ Polskiego Związku Niewidomych w Słupsku. – Emocje są obecne zawsze, i podczas przegrywania i wygrywania. Dlatego staramy się, by miało to przede wszystkim formę zabawy.