W Słupsku pobłogosławiono największe organy piszczałkowe w diecezji. Piękno ich dźwięku ma skłaniać dusze ku Bogu i bliźnim.
W kościele pw. NMP Królowej Różańca Świętego 15 grudnia pobłogosławiono 54-głosowe organy piszczałkowe, obecnie największy taki instrument w diecezji.
Nowe organy zabrzmiały w pełnej krasie w utworach Bacha, Boëllmanna i Liszta podczas wieńczącego Mszę św. koncertu w wykonaniu ich projektanta Jerzego Kukli. Wcześniej towarzyszyły liturgii uroczystej Mszy św. pod przewodnictwem bp. Krzysztofa Zadarki.
Jak podkreślił na jej wstępie gospodarz świątyni ks. Zbigniew Krawczyk, budowa tego imponującego instrumentu była wyzwaniem nie tylko dlatego, że trwała 2,5 roku, ale też że wymagała wysiłku wielu ludzi, zarówno fachowców, jak i dobroczyńców.
To zaangażowanie docenił w homilii bp Zadarko.
– Nie mam żadnej wątpliwości, że do proboszcza, którego zainspirowała myśl, by po remoncie świątyni na nowo wybrzmiały tu również głosy organów, dołączyły setki, a może nawet tysiące ludzi. To ludzie, którzy wzmocnili swoje ręce, swoje kolana – mówił biskup m.in. o chwilach zwątpienia w realizację kosztownej i niełatwej budowy – a dziś, zgromadzeni wokół tego instrumentu mogą uwielbiać Boga – w niedzielę Gaudete, niedzielę radosną, przypominającą, że nasz Pocieszyciel przyjdzie.
Biskup Zadarko zauważył, że piękno liturgii – wydobyte również za sprawą organów – służy temu, by jak najpiękniej uwielbiać Boga, a tym samym uświęcać się. – Obecność na liturgii, śpiew podczas niej, oznaczają naszą dobrą wolę, nasze pragnienie, by podobać się Bogu, w Nim znajdować siłę – wyjaśniał. – Pieśń i muzyka, które towarzyszą naszej modlitwie sprawiają, że nasza dusza rośnie. A to oznacza, że pojawia się nowa chęć nie tylko uświęcania samych siebie, ale też pomysły, jak pomóc drugiemu człowiekowi, jak zbliżyć się do tego, który (w najgorszej sytuacji) może być również naszym wrogiem.
Według hierarchy piękno liturgii prowadzi do tego, co powinno być jej pierwszorzędnym owocem: nie tylko do uwielbienia Boga, ale i pojednania człowieka z Bogiem oraz z drugim człowiekiem. – Tu, w tej świątyni, w liturgii uświetnionej brzmieniem organów, mam nadzieję, że będziemy odnajdywać kolejne znaki obecności Pana, który chce nas doprowadzić do zjednoczenie z Nim.
Podczas liturgii muzykę na organach wykonywał Piotr Pendzich. Organista kościoła Mariackiego jest zarazem podekscytowany nowymi możliwościami organów, ale i lekko zestresowany.
– 15 lat temu rozpoczynałem pracę jako organista w tym kościele na instrumencie, który ze względu na wiek i zniszczenia nie był najwyższych lotów. Tęskniłem za nowym, długo nie było o tym mowy. Dopóki można było, reanimowaliśmy go, by służył parafii. Z biegiem lat wizja nowych organów nabrała rzeczywistych kształtów. I są – cieszy się Piotr Pendzich.
Jak przyznaje, ma wielką ochotę na nich grać. A to oznacza dla niego więcej przygotowań przed wykonaniem utworów. – To radość, trochę stres, ale też wyzwanie, żeby wykonywać piękną muzykę, bo taka pozwala się ludziom rozwijać, także duchowo. Jeśli jest ona dobra, wykonywana na dobrym instrumencie, to jej piękno łatwiej trafia do człowieka i jest bardziej przekonujące.
Jak dodaje muzyk, możliwości instrumentu pozwolą na włączenie Mariackiej świątyni do obiektów, w których goszczą festiwale organowe. – Planujemy, żeby pierwszy koncert organowy zabrzmiał tutaj w lipcu, w ramach dotychczasowego festiwalu letniego, który odbywa się od lat w kościele św. Jacka.