Na jasnogórskich błoniach 13 sierpnia rano zameldowało się 180 pielgrzymów, uczestników 39. Pieszej Pielgrzymki Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Przywitał ich bp Edward Dajczak.
W tym roku piesza pielgrzymka na Jasną Górę miała wyjątkowy charakter. Pandemia wymusiła bowiem znaczące zmiany organizacyjne.
Uczestnicy - mogło ich być maksymalnie 200 - podzieleni zostali tylko na dwie grupy. Nie było też noclegów u gospodarzy w domach. Wszyscy nocowali w dużych salach, np. w szkołach, co powodowało pewne niedogodności, ale także - jak przyznają sami pielgrzymi - miało swoje dobre strony.
- Rzeczywiście, niektórzy pielgrzymi odczuwali niedosyt spotkania z gospodarzami na noclegach - mówi ks. Marcin Kościński, dyrektor pielgrzymki. Ten aspekt pielgrzymowania był bowiem zawsze dla wielu niezwykle istotny. Niektórzy latami gościli u tych samych gospodarzy. Zawiązywały się między nimi więzy, przyjaźnie, trwające także poza pielgrzymką.
Potwierdza to Katarzyna, uczestniczka pielgrzymki z Karlina, która szła po raz szósty: - Noclegi w domach zawsze były okazją, żeby poznać ludzi z innej części Polski. Mam też tzw. stałe noclegi. W tym roku musiał nam wystarczyć kontakt esemesowy i było nam przykro, że nie mogliśmy ich odwiedzić.
Wspólne noclegi, to także konkretne problemy logistyczne - stanie w kolejkach do łazienki, czasami brak ciepłej wody, wspólne posiłki, spanie na podłodze, chrapanie zmęczonych pielgrzymów - innymi słowy, znacznie mniejsza wygoda niż dotychczas.
- Jednak wspólne noclegi okazały się bardzo jednoczące. Dzięki nim ludzie lepiej się poznali - zauważa ks. Kościński.
Ks. Mateusz Chmielewski, który był przewodnikiem jednej z dwóch grup, zwraca uwagę na to, że wspólne nocowanie nadało pielgrzymce charakter bardziej diecezjalny. Dotychczasowe numery i barwy, kojarzące się od lat z daną miejscowością, czy regionem, musiały bowiem ustąpić innemu podziałowi - wymuszonemu przez pandemię.
- Dzięki temu osoby, które znały się tylko z widzenia, czy z postojów, mogły się poznać lepiej, idąc razem w jednej grupie. Np. w Grupie 1 w tym roku wędrowali pielgrzymi już nie tylko z Koszalina, ale także ze Słupska, Kołobrzegu, Białogardu, Drawska Pomorskiego, Czaplinka, czy Połczyna-Zdroju. Była to wyjątkowa mieszanka niesamowitych ludzi z różnych stron diecezji. Świętnie to zafunkcjonowało. Stworzyła się wspólnota, która szła w bardzo dobrej atmosferze - przyznaje przewodnik grupy.
Na jeszcze inny aspekt takiej formy pielgrzymowania zwraca uwagę Monika z Koszalina, która szła ze swoim mężem - oboje po raz pierwszy: - Wszyscy mają takie same warunki, takie same niewygody. Jesteśmy więc razem w tych trudach, ale i w radości, ponieważ łatwiej jest nawiązać ze sobą kontakt.
Co w tym roku czekało pielgrzymów na trasie, jeśli chodzi o pogodę? - W porównaniu z innymi latami, była to pogodowo chłodna pielgrzymka. Upałów nie mieliśmy. Raz zmoczyła nas naprawdę porządna ulewa - mówi ks. Marcin Kościński.