To miejsce zbudowane z pogmatwanych historii wychowanków, ofiarowywanego im serca i przekonania, że nikogo nie wolno skreślać. Od 30 lat w podczaplineckiej wsi trudna młodzież dostaje szansę, żeby zacząć od nowa.
- Niekiedy trzeba było podjąć decyzję o tym, czy nie zmienić chłopakowi ośrodka. Zbierał się zespół wychowawców i głosował. Jak było tak 5 do 3, żeby zmienić, to ks. Kazimierz mówił, żebyśmy poszli do kaplicy. Modliliśmy się, wracaliśmy i... podejmowaliśmy decyzję, że zostaje. Ksiądz Kazimierz w każdym pokładał nadzieję, wierzył, że każdemu trzeba dać szansę. Choć nie zawsze się udawało - W. Woś wyjaśnia, na czym polega specyfika ośrodka wychowawczego w Trzcińcu.
Schedę po ks. Lewandowskim przejął ks. Leszek Zioła. Jego kadencja upłynęła pod znakiem otwarcia się ośrodka na lokalną społeczność, zainicjowanie Święta Radości i rozbudowę infrastruktury. - Po takich gwiazdach jak pani Zosia i ks. Kazimierz przychodzi młody, nieopierzony gość, więc nie miałem łatwo na początku. Ale spotkałem wspaniałych ludzi, zakochanych w młodzieży, od których uczyłem się ducha salezjańskiego - mówi duszpasterz.
Do Trzcińca chłopcy trafiają z całej Polski. Z postanowienia sądu - za pogłębiającą się demoralizację, wagary, konflikt z prawem. Mieszkańcy Domu Młodzieży to zbuntowane nastolatki, o krok od poprawczaka. Kręgosłup moralny mają zwichnięty, nadwerężony, a czasami w ogóle go brak. Księża salezjanie próbują go nastawiać. A do założeń tego typu ośrodków o rodzinnej atmosferze, z kształceniem zawodowym i rozwijającym pasję, dokładają system prewencyjny swojego założyciela. Obecność patrona ośrodka czuje się tu na każdym kroku. Czasami dosłownie.
- Po całej naszej prowincji odbywała się peregrynacja relikwii ks. Bosko. Trzciniec nie znalazł się na ich drodze. Peregrynację poprzedzał sejmik młodzieży - dzieło zainicjowane przez ks. Kazimierza, które ks. Jacek Grochowski przeniósł ze Skrzatusza do Trzcińca. Doszło do pewnego zdarzenia. Główne nabożeństwo prowadził kapłan diecezjalny z Koszalina. Podczas modlitwy zobaczył przechadzającego się między młodzieżą niewysokiego księdza. Kiedy po nabożeństwie poszliśmy na kawę, rozpoznał go na wiszącym na ścianie zdjęciu. To był ks. Bosko. Opowiedziałem to ówczesnemu inspektorowi. Trasę peregrynacji zmieniono. Można powiedzieć, że ks. Bosko upomniał się o miejsce w sercach młodych ludzi z ośrodka - wspomina z uśmiechem ks. Tomasz Kościelny, kolejny z dyrektorów ośrodka. Za jego kadencji odbyły się pierwsze międzynarodowe sympozja resocjalizacyjne, które rozsławiły ośrodek w Trzcińcu. A także zainaugurowana została liga piłki nożnej Don Bosco Cup, ciesząca się do dzisiaj niesłabnącą popularnością.