Może w nieco skromniejszym wymiarze niż dawniej, ale z nie mniejszym powerem Boski Festiwal powrócił. Przed Luxtorpedą wystąpił zespół z... pilskim proboszczem na wokalu.
Ale nie tylko dla sobotniego koncertu warto było przyjechać do Piły. Na trzy dni kompleks przy parafii św. Jana Bosko opanowało prawie pół tysiąca młodych z całej Polski, przede wszystkim wychowanków salezjańskich parafii z północnej części kraju.
Rozpiętość wiekowa duża - od 10-latków do studentów. Organizatorzy zadbali, żeby nikt się nie nudził. Kiedy nieco starsi na III piętrze rozeznawali swoje życiowe powołanie i szukali najlepszej dla siebie ścieżki zawodowej, młodsi opanowywali balansowanie ciałem w salsie pod okiem wenezuelskiego tancerza. Ale to nie wszystko, co działo się między piętrami Zespołu Szkół Towarzystwa Salezjańskiego. Na jednym porad udzielał dietetyk, na innym - psycholog.
Gosia Mojsiewicz przyjechała z misją - opieka nad dwudziestką dzieci raczej nie dawała większych nadziei, że to będzie leniwy weekend. - Nastawiałam się raczej na to, że to dzieci będą korzystać z festiwalu, nie ja. Ale bardzo szybko przekonałam się, że ja też nie wyjadę stąd z niczym - śmieje się moderatorka oazowa ze Szczecina. Oprócz duchowego wytchnienia zdobyła na warsztatach trochę wiedzy, która przyda się i jej, i jej podopiecznym.
- Seksualność to ważny temat, ale trudny. W dodatku mało kto chce z nami rozmawiać - mówi, przyznając, że młodzi najczęściej trafiają na skrajności: albo zderzają się z murem wstydliwego milczenia, albo na krzykliwe manifestacje wolności seksualnej. - Sama najczęściej odsyłałam pytające mnie o różne sprawy dzieci do księdza, bo zwyczajnie brakuje mi merytorycznej wiedzy i rozsądnych odpowiedzi na trudne pytania. Takie warsztaty są bardzo ważne, żebyśmy mogli wspierać tych, którym towarzyszymy - dzieli się wrażeniami z jednego z paneli.
Warsztaty poprowadzili fachowcy: dr Wiesław Talik, doradca zawodowy, Katarzyna Nowicka, psycholog, Daria Gruszczyńska, dietetyk, i Luis Eduardo Granado Principe, tancerz Teatru Muzycznego w Gdyni. - To więcej niż prelegenci. Nie tylko są specjalistami dzielącymi się wiedzą, ale to również ludzie, którzy dają świadectwo życia. Są też związani w jakiś sposób z salezjanami: albo z nami współpracują, albo są salezjańskimi wychowankami - mówi ks. Daniel Śliwiński, główny sprawca pilskiego wydarzenia, choć od niedawna w nowej, wikariuszowskiej roli już poza diecezją koszalińsko-kołobrzeską. - Chcemy też podpowiedzieć młodym, że wierzącym jest się w każdej dziedzinie i aktywności życia, nie tylko w kościelnych murach - mówi. Salezjanie to przecież specjaliści od przyprowadzania młodych do Kościoła niekoniecznie oczywistymi ścieżkami, prowadzącymi przez boisko czy salę bilardową. - Nauczyliśmy się, że trzeba słuchać młodych. Przygotowując jakieś wydarzenie, wspólnie decydujemy o formach modlitwy, o koncertach, żeby nie wymyślać nie wiadomo czego, tylko dowiedzieć się od młodych, co dla nich będzie atrakcyjne, co trafi do ich serca - dodaje ks. Krzysztof Tomeczkowski, delegat ds. młodzieży salezjańskiej Inspektorii Pilskiej, który przejął ciężar organizacji festiwalu po ks. Danielu.