O zmarłym papieżu seniorze mówi z ks. prof. Janusz Bujak, dogmatyk, autor licznych publikacji teologicznych, wykładowca.
Ks. Wojciech Parfianowicz: Gdy porównuje się pontyfikaty Benedykta XVI oraz jego poprzednika i następcy, zwraca się uwagę na rys duszpasterski Jana Pawła II i Franciszka w kontraście z rysem bardziej naukowym zmarłego papieża. Czy to właściwa perspektywa?
Ks. prof. Janusz Bujak: On sam podkreślał, jeszcze jako wykładowca, że najpierw był księdzem, a później profesorem. Wymiar kapłański jego życia był dla niego niezwykle istotny. Oczywiście, jego temperament i zaplecze historyczno-intelektualne było inne od tego, które miał Jan Paweł II, czy ma Franciszek.
Zmarły papież żył aż 95 lat. Czy można to długie życie podzielić na jakieś etapy, które pokazałyby pewną drogę?
Myślę, że można je podzielić na 4 etapy. Pierwszy nazwałbym profesorskim, z krótkim epizodem biskupstwa w Monachium, drugi to etap rzymski i piastowanie funkcji prefekta Kongregacji Nauki Wiary, trzeci to oczywiście pontyfikat i czwarty - okres po rezygnacji, w odosobnieniu.
W komentarzach po śmierci Benedykta XVI dominuje jednak zachwyt nad jego niezwykłym intelektem. Mówi się o nim jako o wielkim teologu, przyrównując go nawet do św. Augustyna. Z pewnością Joseph Ratzinger był wybitnym teologiem. Na czym polega jego wielkość?
Czytając teksty Benedykta XVI w Polsce, odbieramy je inaczej niż na Zachodzie. To, co dla nas jest oczywiste, na Zachodzie niekiedy wywołuje sprzeciw, zdumienie i zaskoczenie. Z czego wynika ten różny odbiór Benedykta XVI, a jednocześnie zgodne przekonanie, że był on wybitnym teologiem posoborowym? Wielu podkreśla, że oryginalność Benedykta XVI wśród współczesnych teologów polegała na tym, że on wyraźnie czerpał z Tradycji. Widział teologię jako pewien ciąg dwóch tysięcy lat czerpania ze skarbca Pisma Świętego i Tradycji. Tam szukał odpowiedzi na pytania współczesnego człowieka. Dla niego bardzo istotne było to, że Kościół nie wymyśla sobie nowych źródeł Objawienia, tylko sięga do Tradycji. Pamiętajmy, że Ratzinger napisał doktorat ze św. Augustyna, a habilitację ze św. Bonawentury. Znał Tradycję, a jedocześnie potrafił o niej pisać w sposób fascynujący dla współczesnego czytelnika. Na tym polega jego wielkość. Gdy czytamy choćby trzy części "Jezusa z Nazaretu", to z jednej strony widzimy tam znajomość najnowszych odkryć egzegezy, a z drugiej strony nieustanne odwoływanie się do Ojców Kościoła.