Ustępujący biskup mówi o zmaganiu z chorobą, planach na emeryturę, radościach i smutkach kończącej się posługi oraz o wyzwaniach dla diecezji na przyszłość.
Zostaje Ksiądz Biskup "biskupem seniorem", czy też po prostu "emerytem". Zawsze miał Ksiądz Biskup obok siebie "seniorów", kard. nom. Ignacego Jeża, bp. Tadeusza Werno i bp. Pawła Cieślika. Teraz sam Ksiądz Biskup zostaje "seniorem". To nie jest tak, że spadło to na Księdza Biskupa nagle. Był zamiar, procedura trochę trwała, jednak dopiero teraz stało się to faktem. Czy to już do Księdza Biskupa doszło, że coś się zmieniło?
Tak i muszę powiedzieć, że pierwsze moje reakcje wewnętrzne potwierdzają mi tylko słuszność tej decyzji. Ja doskonale czuję się w posłudze biskupiej w sensie duszpasterskim. Trudem, który pogłębiał stany depresyjne, stawały się administracja i zarządzanie. Kiedy to ze mnie zeszło, zrobiło mi się lżej. Z tą świadomością prowadziłem już jedne rekolekcje i widzę, że odnajduję się w tym. Ewangelizacja, głoszenie - ile tylko starczy mi sił, będę to robił.
Natomiast jeśli chodzi o sam tytuł "senior", trochę się uśmiecham, kiedy go sobie uświadamiam. Pewnie się przyzwyczaję.
To, że Ksiądz Biskup staje się emerytem, nie oznacza zniknięcia z życia diecezji. Jaki ma Ksiądz Biskup pomysł na siebie na kolejne lata życia? Gdzie Ksiądz Biskup będzie mieszkał?
Oczywiście, na miarę moich sił nadal chcę służyć diecezji. Nigdzie nie wyjeżdżam. Zostaję, choć moja posługa będzie nieco inna. Zdecydowałem, że na tym etapie życia, najlepszym miejscem na zamieszkanie będzie Centrum Edukacyjno-Formacyjne w Koszalinie. Jest tam wokół piękna przyroda. Są blisko ścieżki rowerowe, a ja potrzebuję ruchu, żeby się nie zastać. W ośrodku zawsze coś się dzieje, więc mogę posługiwać: powiedzieć konferencję, odprawić Mszę św. dla uczestników rekolekcji, służyć w konfesjonale, czy po prostu samemu poprowadzić jakieś rekolekcje. Początkowo miałem zamiar przenieść się do Skrzatusza, ale to nie nastąpi. Z pewnością będę tam często jeździł, jednak bp Zbigniew zasugerował, żebym został bliżej, żeby można mnie było o coś zapytać, skonsultować się. To normalne, szczególnie w na początku, że biskup chce zapytać o coś poprzednika. Posłuchałem go. Bardzo lubię CEF, dlatego myślę, że będzie to dobre miejsce dla biskupa emeryta.
Pewnie to nie jest łatwe, żeby się wycofać. Przez lata jest się kimś, kto decyduje, kto ma, jak to się mówi wszystko na głowie, a teraz trzeba usunąć się trochę na bok. Może, jak Ksiądz Biskup wspomniał, ktoś zapyta o radę, ale jak funkcjonować, żeby się jednak nie wcinać, żeby faktycznie umieć odejść na bok?
Mam nadzieję, że dla mnie nie będzie to aż takie trudne, ponieważ to właśnie stanie na czele stało się już dla mnie ciężarem. Przyjmuję więc to raczej jako ulgę. Mam nadzieję, że nie będę mojemu następcy przeszkadzał, natomiast z pewnością będę do dyspozycji. Życie to wszystko zweryfikuje, ale nie mam w sobie niepokoju jeśli o to chodzi. Odchodzę spokojnie, z ulgą i nie sądzę, że brak władzy będzie dla mnie problemem.
Z prawie 75 lat życia, Ksiądz Biskup 15 spędził w Koszalinie jako biskup diecezjalny. Patrząc matematycznie, to zaledwie 20 proc. tego czasu, ale czy to bycie tutaj jakoś Księdza Biskupa zdefiniowało?
Zdecydowanie tak. Zobaczyłem, jak wielka była to zmiana np. w stosunku do pełnienia posługi biskupa pomocniczego. Byłem nim w sumie dłużej niż biskupem diecezjalnym w Koszalinie. Jednak pobyt w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, mimo że matematycznie stanowił niewielki procent całego czasu, to jednak życiowo był bardzo znaczący.
Został Ksiądz Biskup koszalinianinem?
Kiedy tu jechałem, modliłem się, żeby okazać taką gotowość, aby nie wyjechać z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej do Koszalina jak w delegację. Po około roku pobytu tutaj, zadzwonił do mnie mój tata. Dzwonił czasami i pytał, gdzie akurat byłem, co robiłem. Odpowiadałem, że w Słupsku, w Pile, czy gdzie indziej. Tamtego dnia podnoszę słuchawkę, będąc tutaj w domu biskupim i słyszę pytanie: "Gdzie jesteś?". Pierwszy raz odpowiedziałem: "W domu". Zrobiła się cisza i tata stwierdził: "Czekałem, kiedy to powiesz".
Był Ksiądz Biskup u siebie.
To zawsze była moja diecezja. Miałem takie wrażenie, że całe poprzednie życie było przygotowaniem do tego finalnego etapu, którym była posługa biskupa diecezjalnego w Koszalinie. Pokochałem tę diecezję. Tamtą wspominam, mam tam przyjaciół, ale sam się dziwię, jak łatwo odłączyłem się od nurtu tamtego życia. Tutaj pojawiały się nowe pomysły: Skrzatusz, hospicjum, Dom Miłosierdzia, duszpasterstwo młodzieży. To wszystko mocno mnie angażowało. Zastanawialiśmy się, czy Skrzatusz młodych się uda. Miałem mocne przekonanie, że jeśli wyjdziemy do nich z serdeczną miłością, a nie pouczaniem, to tak. Jeśli chodzi o duszpasterstwo, ono zawsze było moją życiową pasją. Trud i wysiłek w nie wkładany nie kosztował mnie zbyt wiele. Nic się nie liczyło, kiedy trzeba było coś takiego zrobić. Zawsze też powtarzałem, że jeśli w diecezji na coś mają być pieniądze, to na pewno na duszpasterstwo. Najważniejszą inwestycją Kościoła jest inwestycja w człowieka.