Ustępujący biskup mówi o zmaganiu z chorobą, planach na emeryturę, radościach i smutkach kończącej się posługi oraz o wyzwaniach dla diecezji na przyszłość.
Rozmowa w wersji wideo nagrana przez "Dobre Media" do obejrzenia:
Rozmowa z bp Edwardem Dajczakiem_rezygnacja z urzęduRozmowa z biskupem w skrócie:
- Ataki depresji bywają nieraz na tyle mocne, że powodują wycofywanie się, chęć ukrycia się. Człowiek chciałby po prostu zasnąć i nie czuć rzeczywistości. Ci, którzy doświadczają depresji, wiedzą, o czym mówię.
- Kolejny rok mojej posługi niczego nie rozwiązuje. Nie mógłbym szkodzić diecezji, w którą tak wrosłem i która tak wrosła we mnie.
- Nie ma co udawać siłacza tam, gdzie się nim nie jest.
- Oczywiście, na miarę moich sił nadal chcę służyć diecezji. Nigdzie nie wyjeżdżam. Zostaję, choć moja posługa będzie nieco inna.
- Odchodzę spokojnie, z ulgą i nie sądzę, że brak władzy będzie dla mnie problemem.
- To zawsze była moja diecezja. Miałem takie wrażenie, że całe poprzednie życie było przygotowaniem do tego finalnego etapu, którym była posługa biskupa diecezjalnego w Koszalinie.
- Jeśli chodzi o duszpasterstwo, ono zawsze było moją życiową pasją. Trud i wysiłek w nie wkładany, nie kosztował mnie zbyt wiele. Nic się nie liczyło, kiedy trzeba było coś takiego zrobić.
- Zawsze powtarzałem, że jeśli w diecezji na coś mają być pieniądze, to na pewno na duszpasterstwo. Najważniejszą inwestycją Kościoła jest inwestycja w człowieka.
- Wiedziałem, że dla diecezji sanktuarium jest jej duszą. Od samego początku, budując mury, chciałem zrobić wszystko, aby to miejsce stawało się też centrum duchowym. Skrzatusz był napędem mojego życia.
- Mam wewnętrzną pewność co do tego, że potrzeba odwagi, aby mierzyć się z obecnym czasem, licząc się z kulturą, która akurat jest dominująca. Wymaga to gotowości na zmiany.
- Patrząc diecezjanom w twarz, mogę spokojnie powiedzieć, że wszystko, co robiłem, było przemodlone w kaplicy biskupiej. Niczego sam nie wymyślałem. Nie chciałem, aby cokolwiek było tylko moim pomysłem.
Zapis całej rozmowy:
Ks. Wojciech Parfianowicz: Księże Biskupie, właśnie zakończyło się posługiwanie Księdza Biskupa jako pasterza diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Papież Franciszek przyjął złożoną przez Księdza Biskupa rezygnację. Wiemy, że prawo kanoniczne przewiduje taki krok w momencie ukończenia 75 lat. Ksiądz Biskup uczynił to rok przed czasem. Dlaczego?
Bp Edward Dajczak: Zasadniczym powodem jest zdrowie, a konkretnie skutki przebytych przeze mnie trzech zakażeń wirusem powodującym COVID. Najcięższym było to drugie, które pozostawiło w moim życiu ślad, który trwa od roku 2021 do dzisiaj. Próbuję to jakoś opanować, również przy pomocy leków, ale idzie to z trudem. Sprawa dotyczy stanów lękowych, które na szczęście minęły, natomiast nie minęły ataki depresji. Bywają one nieraz na tyle mocne, że powodują wycofywanie się, chęć ukrycia się. Człowiek chciałby po prostu zasnąć i nie czuć rzeczywistości. Ci, którzy doświadczają depresji, wiedzą, o czym mówię.
Drugim powodem, który wiąże się z tym pierwszym, jest poczucie odpowiedzialności za diecezję. Trzeba przecież podejmować decyzje o większej, czy mniejszej wadze. Zauważyłem, że im taka decyzja była trudniejsza, tym nasilał się mój stan. Zaczynało się odkładanie, na jutro, na pojutrze. Kiedy zacząłem to spokojnie analizować, doszedłem do wniosków, że było to ze szkodą dla diecezji.
Poza tym, skończyliśmy właśnie synod. Jestem szczęśliwy z tego powodu. Mamy wszystkie dokumenty. Trzeba teraz wydawać akty wykonawcze, zacząć realizować postanowienia synodu, a to wiąże się z ogromną odpowiedzialnością za diecezję. Robimy to w i tak w zmieniających się okolicznościach, choćby zmniejszającej się liczbie kapłanów, czy dokonujących się zmianach kulturowych. Nie ma więc na co czekać. Kolejny rok mojej posługi niczego nie rozwiązuje. Dobrze się stało, że biskup koadiutor uczestniczył w procesie synodalnym w jego finalnym momencie. Myślę, że już na tyle wrósł on w diecezję, że może spokojnie zacząć realizację synodu.
Doszedłem do wniosku, że to jest najbardziej korzystna wersja wydarzeń. Nie mógłbym szkodzić diecezji, w którą tak wrosłem i która tak wrosła we mnie.
Wróćmy jeszcze na chwilę do problemu depresji. Ksiądz Biskup odważnie o tym mówi, także o tym, że potrzebna była pomoc. Co by Ksiądz Biskup powiedział tym, którzy widzą u siebie ten problem?
Trzeba znaleźć człowieka, który pomoże. Ja znalazłem. Trzeba też dobrze trafić z lekami, ponieważ one jednak pomagają. W momencie, kiedy rozpocząłem terapię, także lekową, te stany zaczęły się tonować, są o wiele słabsze. Dodatkowo, żeby nie prowokować organizmu, nie stwarzać jeszcze trudniejszych sytuacji, podjąłem decyzję o rezygnacji. Myślę, że nieraz trzeba podobnie postąpić, żeby choć trochę zwolnić nacisk na własną psychikę. Dobrze też, jeśli wokół są życzliwi ludzie, którzy wspierają. To jest konieczne w tym stanie. Trzeba też uczyć się z tym żyć, odpowiednio reagować, racjonalizować. Przy posłudze, którą pełniłem, byłoby to wszystko prawie niewykonalne.
Musiałem być odpowiedzialny za to, co robię i za to, co będzie musiało się dziać w diecezji. Wszystko to spokojnie wyjaśniłem w piśmie o rezygnacji i widać, że nuncjusz, a ostatecznie Kongregacja ds. biskupów i Ojciec święty zrozumieli to.
Stwierdziłem tam, że jeśli Ojciec Święty uzna, że dla dobra diecezji moja rezygnacja jest właściwa, to ja proszę o jej przyjęcie.
Niektórzy takie problemy wiążą ze wstydem. Ksiądz Biskup podchodzi do tego inaczej.
Tak, ponieważ ze wszystkim, co nie jest do końca zależne od nas, trzeba się zmierzyć i nie ma co udawać siłacza tam, gdzie się nim nie jest. Jakiekolwiek udawanie tylko pogarsza sytuację. Nawet najbliżsi, o niczym nie wiedząc, mogą reagować na tyle nieprawidłowo, że to jedynie wszystko pogorszy.
Dlatego ja nie kryję tego. Ta informacja potrzebna jest diecezjanom, żeby wiedzieli, dlaczego podjąłem taką decyzję. Gdybym odszedł normalnie za rok, nikt by o nic nie pytał. Natomiast powiem jeszcze raz - stwierdziłem, że nie ma co marnować czasu, moje problemy nie miną automatycznie, a przed nami sporo zmian, które wymagają dynamizmu życia. Bp Zbigniew jest na tyle dynamiczny, że z tym wszystkim doskonale sobie poradzi.