W przededniu Dnia Kobiet w koszalińskiej bibliotece lekarskiej opowiadano o niezwykłych kobietach, które swoje życie realizowały w służbie innym. Wśród nich również o diakonisach, którym dzisiejsi koszalinianie zawdzięczają największy w regionie szpital.
Wystawa, którą można oglądać w koszalińskim oddziale Głównej Biblioteki Lekarskiej, to opowieść o zgromadzeniach zakonnych służących chorym. - Przedstawia kobiety, które realizowały swoją miłość do Boga poprzez bezwarunkową posługę bliźniemu, nierzadko ryzykując życiem. Opowiada o katolickich zgromadzeniach zakonnych, kojarzonych z posługą chorym i potrzebującym: o szarytkach, które chyba wspominamy z powodu charakterystycznych kornetów, jakie te zakonnice nosiły przed zreformowaniem strojów, elżbietankach, sercankach, pasjonistkach, franciszkankach Rodziny Maryi - mówi Magdalena Młynarczyk-Wezgraj, kierowniczka koszalińskiej placówki.
Jedna z tablic wystawy przygotowanej przez zespół GBL poświęcona jest również działalności luterańskich diakonis. Wśród nich szczególne miejsce w sercach koszalinian zajmuje zgromadzenie Salem, które w przedwojennym mieście prowadziło szeroko zakrojoną działalność medyczną, opiekuńczą i pedagogiczną. Pod wodzą Berthy von Massow, nietuzinkowej - nawet jak na współczesne czasy - kobiety, diakonisy wybudowały u stóp Góry Chełmskiej cały samowystarczalny kompleks: szpital na 100 łóżek, dom macierzysty, pastorówkę, dwa domy dziecka, dom dla emerytowanych sióstr, a z czasem nowe skrzydło szpitalne.
- Budynki były zelektryfikowane, miały centralne ogrzewanie, telefony, nowoczesne laboratorium, kuchnię, także dietetyczną. Siostry prowadziły własne gospodarstwo hodowlane oraz ogrodnictwo - wylicza Iwona Sławińska. Pedagog, historyk, miłośniczka dziejów Koszalina opowiadała o posłudze diakonis podczas towarzyszącej wystawie prelekcji.
O posłudze diakonis w przedwojennym Koszalinie opowiadała Iwona Sławińska. Karolina Pawłowska /Foto GośćPod skrzydłami zgromadzenia Salem z powodzeniem funkcjonowały szkoła gospodarstwa domowego, diakonisy kształciły też opiekunki dziecięce i pielęgniarki. - Szkoła pielęgniarska wykształciła do 300 dyplomowanych pielęgniarek. Obsługiwały one na tzw. Pomorzu Tylnym większość placówek. W Koszalinie diakonisy pracowały w Fundacji Elżbiety, gdzie obecnie w jedynym pozostałym budynku powstaje placówka Fundacji "Zdążyć z Miłością", czy w Fundacji Ulriki - budynku, który współcześni koszalinianie kojarzą z Domem Miłosierdzia. Były też w Sławnie, Darłowie czy Bobolicach. Przed ewakuacją w początkach 1945 r. pracowało tu ok. 1000 diakonis - mówi historyk.
Diakonisy zniknęły z miasta razem z jego niemieckimi mieszkańcami. Pozostała jednak ich przełożona Bertha von Massow, która zmarła w wyniku ran odniesionych z rąk czerwonoarmistów. Przypomina o niej tablica, która za sprawą miłośników przeszłości miasta została powieszona w 2021 r. na ścianie jednego z budynków wybudowanego przez diakonisy kompleksu szpitalnego.
Wystawa i prelekcja przygotowane w koszalińskim oddziale Głównej Biblioteki Lekarskiej wpisują się w cykl wydarzeń organizowanych przez placówkę. - Zapraszamy na prelekcje dotyczące szeroko rozumianej medycyny, ale i historii naszego miasta. Przypominamy o tym, że w przedwojennym Koszalinie sporo się działo, z czego i my współcześnie korzystamy. Staramy się organizować wycieczki z przewodniczką, która opowiada nam o dawnych mieszkańcach ul. Piłsudskiego, przy której znajduje się nasza biblioteka - mówi M. Młynarczyk-Wezgraj, zapraszając zarówno do udziału w wydarzeniach, jak i do korzystania z zasobów biblioteki.