Gdy setki tysięcy pielgrzymów odliczają dni do Światowych Dni Młodzieży, w Lizbonie sztab ludzi dopina na ostatni guzik przygotowania do ich przyjęcia. Wśród nich jest też "nasz" człowiek.
Kołobrzeżanin Bartosz Placak od blisko dekady jest zaangażowany w organizowanie jednego z największych wydarzeń odbywających się na świecie. Jak przyznaje to jego wielka pielgrzymka wiary.
Jego przygoda z ŚDM zaczęła się od zainteresowania… Pismem Świętym. Po blisko dekadzie przyznaje, że było jako odpowiedź na żywe słowo Boże, które zaczął zgłębiać.
– Kiedy przyjechałem na studia do Krakowa, zacząłem szukać jakiejś grupy, żeby pogłębić lekturę Pisma Świętego. Spotkania biblijne w duszpasterstwie akademickim Beczka popchnęły mnie do działania. Uznałem, że skoro mam talenty organizacyjne, mógłbym je jakoś spożytkować. Do ŚDM w Krakowie były wtedy jeszcze dwa lata, więc wiele spraw było na poziomie koncepcyjnym nie operacyjnym, ale udało się dotrzeć do departamentu wolontariatu – opowiada. Studia nie pozwalały mu wówczas na pełnowymiarową pracę w komitecie, ale poświęcał swój wolny czas angażując się w lokalne akcje czy kręcenie promocyjnych spotów.
Do Panamy pojechał dwa miesiące po obronie pracy dyplomowej. Na drugiej półkuli spędził rok.
– Z naszej perspektywy trybików, od których zależy, żeby mechanizm ŚDM bezawaryjnie zadziałał, całe wydarzenie wygląda oczywiście zupełnie inaczej niż przeżywa je pielgrzym. Ale także doświadczamy chwil szczególnych: pogłębienia relacji z Panem Bogiem, także poprzez spotkania z drugim człowiekiem – zauważa.
Kulminacyjnym momentem spędzonego w Panamie czasu była z pewnością rozmowa z papieżem Franciszkiem. To jego komitet organizacyjny wybrał, by reprezentując wolontariuszy z całego świata, złożył przed papieżem świadectwo.
Rozmawiamy więc o owocach ŚDM.
– Rozmawiając z osobami zaangażowanymi w lokalne komitety słyszę, że przygotowania zmieniły zupełnie mentalność diecezjalną. Do tej pory portugalskie diecezje charakteryzowały się dużą odrębnością i indywidualnością. Nie było chęci ani potrzeby kontaktów czy inicjatyw międzydiecezjalnych. Przygotowania do ŚDM niejako zobligowały wszystkich do współpracy. A teraz słyszę od ludzi z diecezji, jak bardzo ich to otworzyło, wyzwoliło chęć podejmowania wspólnych przedsięwzięć, koordynowania wydarzeń – dzieli się spostrzeżeniami Bartosz.
On też zbiera owoce z ziarna, które Pan Bóg zasiał w nim w 2014 r.
– Mój kolega z komitetu ładnie to ujął, że Kraków były czasem mojego zaangażowania w Kościół, Panama – budowania relacji z Bogiem i poznawania Go bliżej, a Lizbona – czasem świadectwa. Coś w tym jest, bo rzeczywiście teraz często dzielę się doświadczeniami, także pielgrzymki duchowej, którą przeszedłem podczas organizowania ŚDM. I cieszę się, kiedy słuchający znajdują w nim coś, co ich pcha do działania – przyznaje Bartosz.
Wydarzenie, które odbędzie się za dwa miesiące w Lizbonie, bez wątpienia będzie wielkim świadectwem dla Portugalii i świata.
– Potrzebujemy być światłem, które nie jest schowane pod korcem i solą, która nie traci smaku. Potrzebuje tego Kościół, Portugalia, każdy z nas. Takiego codziennego odkrywania, jak wiele w nas słabości, ale nie po to, by się tym zadręczać, tylko jeszcze mocniej uwierzyć Bogu, że On jest naszą pomocą – wyjaśnia i dodaje: – Świadectwo rodzi się z zaufania, a zaufanie jest kluczem do zaproszenie Pana Boga do naszego życia.
Więcej o Bartoszu i o tym, czym zajmuje się "nasz" człowiek w Lizbonie w e-wydaniu.