30 ministrantów bierze udział w letnich rekolekcjach w Koszalinie i polanowskim lesie.
Z dwóch części – formacyjnej i survivalowej – składają się 8-dniowe rekolekcje dla ministrantów rozpoczęte w 1 lipca w koszalińskim CEF. Przybyło na nie ponad 30 chłopców z różnych stron diecezji, m.in. Koszalina, Kołobrzegu, Piły, Parsęcka, Grzmiącej, Człopy, Krzemieniewa, Przeradzi, Rąbina.
Pierwsze pięć dni to formacja liturgiczna, nad którą czuwają kapłani, diakon oraz klerycy z pobliskiego WSD. Nie brakuje zajęć sportowych pod okiem ks. Piotra Towarnickiego. 6 lipca grupa wyjeżdża w okolice Polanowa, by dołączyć do leśnego obozu harcerzy ZHR.
– Tę część rekolekcji chcemy przeżyć jako swojego rodzaju szkołę męskości – mówi ks. Krzysztof Szumilas, diecezjalny duszpasterz młodzieży. Jak zauważa, większość chłopców jest zainteresowana survivalowym wyzwaniem, choć są i tacy, którzy mają obawy. – Młode pokolenie jest często wyręczane przez dorosłych. Mamy nadzieję, że po tych rekolekcjach będą bardziej samodzielni.
Duża grupa to ministranci o krótkim stażu i potrzebują formacji liturgicznej niemal od postaw, jak choćby poznania nazw akcesoriów używanych przy ołtarzu. Podczas rekolekcji mają możliwość służby w różnych warunkach – w kościele parafialnym w Koszalinie, w kaplicy rekolekcyjnej w zamkniętej grupie, w WSD z inną grupą rekolekcyjną i wreszcie Mszy polowej w lesie. – Służba przy ołtarzu jest zarazem przywilejem, ale też zobowiązaniem do dawania świadectwa wiary – mówi ks. Szumilas.
Pomysłowość ma znaczenie nawet podczas ustawek do zbiorowego zdjęcia. Katarzyna Matejek /Foto GośćKs. Markowi Mazgajowi, neoprezbiterowi z parafii św. Krzysztofa w Szczecinku, zależy by ministranci rozumieli, że biorą udział w misterium. – Chcemy im przekazać, że Eucharystia jest świętością, bo tego wyczucia niektórym brakuje – mówi dając za przykład rozmowy i luźne zachowanie w kaplicy, nawet brak przyklęknięcia w momencie wejścia do kościoła. – Proste gesty, utrzymywanie postaw, jak choćby trzymanie rąk złożonych przez całą liturgię, nie są dla nich oczywiste.
Jak mówi neoprezbiter, ministrancka dyscyplina jest ważna, bo przekłada się na przeżywanie liturgii przez wszystkich jej uczestników. – Zachowanie ministranta może pomagać ludziom, o ile on sam modli się, zachowuje dyscyplinę, wskazując tym samym, że na ołtarzu dokonuje się coś ważnego. I odwrotnie, może ludzi rozpraszać, zakłócić misterium