- Nasza wiara jest jak te malutkie ziarenka. Trzeba ją podlewać i pielęgnować, a na pewno będą owoce – mówią młodzi oazowicze łapiący duchowy oddech w Łącku.
Dziewczynki z dumą prezentują Bobusia - doniczkę, w której najbujniej wykiełkowały zasiane pierwszego dnia oazy ziarenka. - Mamy tajny sekret - mówi z powagą Julia.
Oazowiczki upatrują go w niefortunnym (z pozoru) i dość zabawnym zdarzeniu z udziałem animatorki Judyty i konewki. - Weszłyśmy do pokoju, kiedy Judi podlewała. Przestraszyła się i zalała Bobusia zupełnie - opowiadają jedna przez drugą o przygodzie, którą przeżyła ich sadzonka - symbol tegorocznej oazy Dzieci Bożych II stopnia.
Dlatego oazowicze wypoczywający w Łącku zamienili się w ogrodników. Obrazem przewodnim dziesięciu spędzanych nad morzem dni jest zasiew, wzrastanie i owocowanie.
- To symbol dojrzewania w wierze: najpierw było ziarenko zasiane na chrzcie i pielęgnowane najpierw przez rodziców, a potem przez nas samych, dzięki współpracy z Panem Bogiem. Czekamy na owoce, bo wierzymy, że to był Boży czas - mówi ks. Wojciech Pawlak, moderator tej oazy.
Oazowy Dzień WspólnotyWyjaśnia też, dlaczego to raczej nietypowy Dzień Wspólnoty. Przy długich 17-dniowych rekolekcjach jest to zawsze dzień 13. Dla młodych oazowiczów, którzy ćwiczenia duchowe odbywają przez 10 dni, jest to dzień 8. Zwykle bardzo gwarny, bo gromadzący w jednym miejscu wszystkie przeżywające swoje rekolekcje w diecezji grupy.
- Jesteśmy jedyną oazą, bo młodzież jest w górach i nie ma jak do nas dojechać - mówi ks. Wojtek. Wystarczy jednak odrobina techniki i nad morze docierają pozdrowienia oraz wieści od starszych członków Ruchu Światło-Życie.
Tymczasem młodsi w łąckim kościele opowiadają o tym, co przeżyli. Przyglądając się swojej doniczce (i sobie samym), dziewczynki jeszcze nie wiedzą, co wyrośnie z nasionek, których nazwa dawno wyleciała im z głowy. Za to dobrze zapamiętały ewangeliczną przypowieść.
- Było, że ziarenka wpadały w różne miejsca: na urodzajną glebę, między ciernie czy na skałę. U mnie jest jak na drodze. Niby coś rośnie, ale a to ktoś podepcze, a to coś wydziobie - wzdycha Gabrysia, martwiąc się, że nie jest żyzną glebą.
Jak dbać o zasiane ziarenko? Dziewczynki chwilę się zastanawiają i ustalamy: - Trzeba je karmić słowem Bożym i światłem łaski - kiwają zgodnie głowami.
Uwijająca się między ponad dwudziestką dwunasto- i trzynastolatków animatorka Gabriela Misztal ze śmiechem przyznaje, że mimo rozgardiaszu, jaki generują dzieciaki, na oazie odpoczywa.
- To dla mnie moment odżywania. Przyjechałam ze świata, w którym dużo się działo: studia, sesja, praca. Tu mimo wszystko mam czas na spokojne wzrastanie - wyjaśnia.
Nie ma wątpliwości, że wzrost wydaje dobre owoce. - Ruch Światło-Życie pomógł mi odkryć, kim jest Pan Bóg, i cały czas pozwala mi odkrywać siebie samą. Dzięki temu usłyszałam to, co jest w moim sercu. Pojawiło się pragnienie posługi drugiemu człowiekowi. Składowe się otwierały i zaowocowały służbą. To cząstka mnie, która jest dla mnie ważna - przyznaje animatorka.
Oazowiczów odwiedził bp senior Edward Dajczak. Zachęcał ich, by patrzyli na innych ludzi oczami Jezusa.