Maryja, Pan Bóg, ludzie, czyli… pielgrzymka

ks. Wojciech Parfianowicz ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 13.08.2023 10:13

Ponad 200 pątników dotarło na Jasną Górę. W niedzielny poranek na jasnogórskich błoniach przywitał ich bp Krzysztof Zadarko.

Maryja, Pan Bóg, ludzie, czyli… pielgrzymka Wejście Grupy 1, zwanej północną. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Pątnicy przez 13 dni przeszli ponad 400  kilometrów. Co zrozumieli? Na przykład to, że ulewa nie zawsze jest zła; że na pielgrzymce można wiele „wychodzić”; że to „coś”, co ma pielgrzymka, to nie jest cokolwiek; że bardzo ważne jest, aby mieć zawsze przy sobie ładowarkę; że nie tylko o modlitwę w tej drodze idzie; że PESEL to w gruncie rzeczy kwestia w dużej mierze umowna… i wiele innych ważnych rzeczy.

A co dokładnie działo się w tym roku między Skrzatuszem a Częstochową? Pogoda koszalińsko-kołobrzeskich pątników nie rozpieszczała. Ksiądz Tomasz Wołoszynowski, pilot pielgrzymki, przyznaje, że nie pamięta takich meteorologicznych skrajności. Jednak mimo tych niedogodności, trudno, a może nawet nie da się znaleźć uczestnika pielgrzymki, który stwierdziłby, że była ona nieudana.

- Początkowo faktycznie nie było łatwo. Było zimno, rzeczy nie schły, szło się ciężko. Potem, jak widać, trochę nas przypiekło - relacjonuje Natalia Żwirbla z Bobolic, na pielgrzymce po raz 16.

Doświadczona pątniczka dostrzega też plusy niesprzyjającej aury: - Taka trudniejsza pogoda, gdy pada, pozwala zostać trochę bardziej samemu ze sobą. Gdy jest ładnie, wtedy idziemy ze śpiewem, radośnie. Kiedy leje, jest czas, żeby pomyśleć. Wtedy też czuje się, że te wszystkie intencje naprawdę się niesie.

- Modlimy się, idziemy z intencjami i po jakimś czasie widać działanie łaski - mówi mieszkanka Bobolic. - Na pielgrzymkach „wychodziłam” zdrowie dla siostry. Niosłam także własne sprawy, życiowe zawirowania - dodaje.

- Pielgrzymka ma w sobie to coś. Wystarczy pójść raz i poczuć ten klimat, żeby chcieć wracać. Owoce, które się potem pojawiają, przyciągają - mówi pątniczka. Na pytanie, jak zdefiniować to pielgrzymkowe przyciągające „coś”, odpowiada bez większego namysłu: Maryja, Pan Bóg, ludzie.

Natalia Żwirbla podkreśla także rolę pielgrzymkowej spowiedzi: - Tutaj ma ona trochę inny wymiar zewnętrzny, który mnie osobiście otwiera.

Wiktoria Milas z Gościna pielgrzymowała już 4-krotnie. Tym razem mogła sobie pozwolić jedynie na 3 dni. Jej celem w tym roku było pokazanie pielgrzymki koleżankom. - One nigdy wcześniej nie szły. Pomyślałam, że warto, aby przeżyły chociaż te 3 ostatnie dni - mówi, podkreślając, że doświadczeniem pielgrzymowania trzeba dzielić się z innymi.

Mieszkanka Gościna przyznaje też, że pielgrzymowanie wiele ją nauczyło: - Szczególnie cierpliwości do siebie i do innych, a także radzenia sobie w trudnych sytuacjach.

Tadeusz Płuska z Drawska Pomorskiego ma 72 lata. Na pielgrzymce do Częstochowy był już po raz 22. Dla niego 13-dniowa wędrówka nie stanowi problemu. Na co dzień dba o kondycję fizyczną. - Biegam sobie - przyznaje.

Na pielgrzymkę idzie jednak po to, aby zadbać o kondycję duchową. - Ładuję się tutaj duchowo - podkreśla.

Pytany, co dla niego jest tą pielgrzymkową ładowarką, odpowiada jednym słowem, ale powtarzanym kilkukrotnie: modlitwa!

Tegoroczna Diecezjalna Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę była 41. w historii.

Zobacz nasze materiały z wyjścia pielgrzymki oraz z pobytu w Gnieźnie.

Zobacz też niezwykłe świadectwa: