Osiem lat chodzenia, siedem lat małżeństwa, trójka dzieci, jedna miłość. Ania i Dawid o miłości czystej, pięknej i trudnej.
W.P.: Czy ja mam przed sobą prawdziwych ludzi? Wy musicie być na baterie. To oczywiście żart, ale wielu młodych ludzi mówi dziś, że to niemożliwe. Jak osiągnąć taki sukces?
Dawid: - To zabrzmi trochę patetycznie. Z Bogiem! Inaczej nie da rady. Przez te 8 lat bywaliśmy wiele razy wspólnie na Eucharystii. To nas trzymało.
Ania: - My czerpaliśmy taką radość z bycia ze sobą, że nie było mowy o żadnym seksie.
W.P.: Czyli co... robiliście po prostu wiele rzeczy razem?
Ania: - Tak. Np. Dawid przychodził do mnie do domu i obierał ziemniaki. Uczył się, bo nie za bardzo mu to szło. Miał 20 lat i nie potrafił oskrobać ziemniaczka.
Dawid: - To się wytnie...
W.P.: Zobaczymy...
Ania: - Chodził z moim rodzeństwem grac w piłkę. Prowadzaliśmy ich do szkoły. On był po prostu przyjacielem naszego domu. Nie było czasu, żeby w ogóle planować seks.
W.P.: Ale nie rodziły się w was myśli biegnące w "tym" kierunku?
Ania: - To nie tak, że moje myśli były zawsze do końca czyste. Owszem, to była walka.
W.P.: Już wiem, że ważna była Msza św. Co jeszcze?
Ania: - Ważne są także takie rzeczy, jak np. ubiór. Jak mówi św. Paweł, ciało jest świątynią Ducha Świętego, więc należy mu się szczególna cześć. Jeżeli ja czczę swoje ciało, to nie chodzę w upale ubrana tak, że wszyscy widzą moje piersi. One są tylko dla mojego męża. Nie chcę, żeby ktoś się na nie gapił. To jest nasza wspólna świętość.
Dawid: - Ja jestem normalnym mężczyzną, z krwi i kości, więc było ciężko. Tym bardziej, że moja żona jest atrakcyjną kobietą. Ale udało się. Dla mnie, powtórzę, jest to możliwe tylko i wyłącznie z Bogiem.
Ania: - Wrócę do Mszy św. Zawsze znajdowaliśmy na nią czas. Np. na wakacjach, schodziliśmy ze szlaku górskiego, zmęczeni, ale prosto szliśmy do kościoła, nieraz cali brudni. Ale to nieważne, żeby mieć czystą bluzkę, tylko żeby być czystym.
W.P.: Kto bardziej o to dbał?
Ania: - W związku ważne są wspólne poglądy co do istotnych kwestii. My po prostu oboje tego chcieliśmy. To nie było tak, że Dawid mnie namawiał, podjudzał. Z mojej strony też nie było "kiziania miziania". Wspólnie szliśmy tą samą drogą.
W.P.: A po ślubie...