Osiem lat chodzenia, siedem lat małżeństwa, trójka dzieci, jedna miłość. Ania i Dawid o miłości czystej, pięknej i trudnej.
W.P.: W Waszym życiu niedawno pojawiła się wyraźna rysa. Okazało się, że Efrem, Wasz synek, jest poważnie chory. Właściwie nie wiadomo na razie, co mu jest, ale prawdopodobnie to coś poważnego.
Ania: - Skoro Szczecin kieruje nas do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, to podejrzewamy, że to nie są żarty.
W.P.: Jak właściwie objawia się jego choroba?
Ania: - Efrem ma refluks, zapalenie dwunastnicy, hiperkalcemię, opóźnienie rozwoju fizjologicznego, mnóstwo zaburzeń sensorycznych - jak na razie. Co będzie dalej? Zobaczymy. Jego choroba powoduje, że nie może jeść. Wszystko zwraca i ma silne obrzydzenie na wszelki pokarm. U nas na ścianach wszędzie jest jedzenie, jakby jakieś wojsko przez dom nam przeszło. To jest po prostu walka z każdą łyżką.
W.P.: Jak ta choroba wpłynęła na Wasze małżeństwo?
Ania: - Bywało ciężko. Jesteśmy po prostu zmęczeni. W ogóle nie śpimy.
Dawid: - Zaczęło się od wzajemnych pretensji.
Ania: - Dałeś mu to i teraz wymiotuje, a ty dałaś mu tamto. Szukaliśmy w sobie winy.
Dawid: - Razem z chorobą przyszedł brak czasu na wszystko, nawet na Eucharystię. Kiedyś chodziliśmy na nią niemal codziennie. Teraz, raz w tygodniu, może dwa, oprócz niedzieli. Przyszły trudne chwile.
W.P.: Mocujecie się z Panem Bogiem w związku z tą sytuacją?
Ania: - Tak. Bywają takie chwile, że w płaczu mówię: "Musisz coś zrobić!". To nie tak, że żądam do Niego lepszego stanu, że musi być cud. Ale czasami ogarnia mnie matczyna niemoc i po prostu nie daję rady.
Dawid: - Ja mam takie doświadczenie, że kiedy modlę się o siłę, to wtedy z Efremem jest gorzej. Zastanawiałem się, o co chodzi. Już wiem, że to jest tak, że ta siła przychodzi właśnie wtedy, kiedy z nim jest gorzej, żebym mógł to znieść.
W.P.: - Z zawodu i z zamiłowania jesteś muzykiem, a dokładnie flecistką. Ukończyłaś szkołę muzyczną, potem studiowałaś na Akademii Muzycznej w Gdańsku i w Poznaniu. Były koncerty, mogłaby być płyta...
Ania: - Tak, ale solo na scenie musiałam zamienić na solo w kuchni. Mimo wszystko ciągle jeszcze muzyka jest w moim sercu. To nie jest tak, że żałuję, że nie mogę bez tego żyć, ale tęsknota jest. Gdy człowiek gra całe życie, to potem mu tego brakuje.
W.P.: Mówiliście, że zakochanie z czasem przechodzi w miłość. Ale przecież nie oznacza, ze niepotrzebna już jest czułość. Jak wygląda okazywanie sobie na co dzień czułości po kilku latach małżeństwa, po stwierdzeniu choroby syna?
Dawid: - Czułość jest bardzo ważna i nie chodzi tu tylko o sprawy intymne. Czasami zasypiamy w osobnych pokojach, bo trzeba siedzieć przy małym. Bardzo ważna jest zwykła wzajemna pomoc, np. przygotowanie posiłku. Wracam z pracy późno i jest przygotowany obiad, mimo, że nasze trzy szkraby są bardzo absorbujące. Dom jest ogarnięty.
W.P.: Co Cię urzeka w mężu?
Ania: - Dla mnie bardzo ważne są słowa. Potrzeba mi dobrego słowa, choćby takiego: "super zupa Ci dzisiaj wyszła". W natłoku spraw, które obecnie nas zajmują, takie słowo jest bardzo cenne. Czuję wtedy, że warto się starać, bo mój mąż przyjdzie z pracy zmęczony, zje moją zupę i powie, że mu smakowało.
W.P.: A co Ciebie urzeka w żonie?
Dawid: - Ciepło. Od mojej żony bije ogromne ciepło.
Ania: - Jak nie krzyczę (śmiech)
Dawid: - Siedzę w pracy i dostaję MMS. Widzę, jak dzieciaki jedzą, potem jak rysują, grają na cymbałkach. Nie muszę się martwić, że w domu coś złego się dzieje. Wiem, że Ania tam jest i wszystko ogarnia, choć bywa ogromnie zmęczona. Potem wracam do domu, w którym wszystko jest na miejscu.
Ania: - Łącznie z bałaganem...
Dawid: - Jest ciepło...Ania jest taką dobra duszą naszych czterech ścian.
W.P.: Już wiem, że Pan Bóg jest dla Was ważny. Kim On jest w Waszym domu?
Ania: - Chciałabym, żeby Pan Bóg był naszą codziennością, żeby był wszystkim we wszystkim.
W.P.: A jak wygląda to praktycznie?
Ania: - Modlitwa rodzinna jest codziennie. Modlitwa małżeńska...
Dawid: - Jak nie pośniemy
Ania: - Zawsze jest modlitwa przed posiłkiem. Pilnuję tego. Barnaba nieraz mówi, że mu się nie chce, ale upieram się. Pragnę w nim wyrobić naturalny odruch, że nie przełknę posiłku, dopóki nie podziękuję za to, że go mam. Jesteśmy też w Domowym Kościele, ale nasze życie z Bogiem nie jest realizacją wytycznych ruchu. To jest nasza wewnętrzna potrzeba, którą sami widzimy. Zresztą, w Domowym Kościele jesteśmy od dwóch lat, a wspólnie modlimy się już od dawna.
W.P. Myślicie jeszcze o dzieciach?
Dawid: - Nie zamykamy się na dzieci. To najpiękniejsze, co mogło nam się przydarzyć. Ile Bóg da, tyle ich będzie?
Ania: - Podchodzimy do tego z rozsądkiem. Nie chodzi o to, że trzeba by kupić nowy samochód, że zabraknie pieniędzy. Chodzi o Efrema. Już widzę, że najmłodszy Jeremiasz jest uboższy o relacje z mamą, bo ja nie mam czasu, który pochłania Efrem. Musimy tę sprawę wyprowadzić na prostą. Czasem pytam Pana Boga, co zrobić w tej kwestii. Mamy warunki, mamy pokoje. Po to mamy ten dom, żeby pękał w szwach. Chcielibyśmy dla kolejnego dziecka mieć czas. Ale jedno muszę podkreślić: nie stosujemy żadnej antykoncepcji. Więc do końca nie wiadomo, jak to będzie. Mam trzech synów, marzy mi się córeczka...
Dawid: - A może i dwie... trzy...
W.P.: Podsumowując, jesteście szczęśliwi?
Dawid: - Zdecydowanie!
Ania: - Oczywiście!
W.P.: To widać!
Zapraszamy do wzięcia udziału w naszym konkursie walentynkowym "Kocham, jak to trudno powiedzieć". Szczegóły TUTAJ