Czytanie to czy słuchanie?

Czy św. Paweł pisałby dzisiaj maile zamiast listów? Czym różni się czytanie Ewangelii od czytania Cycerona? Czy można otwierać Biblię na chybił trafił? M.in. o tym z ks. dr. Tomaszem Tomaszewskim, wykładowcą Pisma Świętego i odpowiedzialnym za Apostolat Biblijny w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.

Ks. Wojciech Parfianowicz: Czym jest Pismo Święte, tak jednym słowem?

Ks. Tomasz Tomaszewski: Słowem... Boga. Ale to dwa słowa.

Dlaczego potrzebujemy tego słowa Boga?

Słowo jest podstawowym narzędziem komunikacji. Wiemy to na podstawie naszych relacji międzyludzkich. To dla nas normalne, że posługujemy się słowami. Bóg, żeby się z nami skomunikować, posługuje się narzędziem, które jest dla nas dostępne, a więc słowem. Zaczął do nas mówić. To Słowo, pisane przez duże "S", czyli Jezus Chrystus, stało się Ciałem - jak ujął to św. Jan w prologu swojej Ewangelii (J 1, 14). Jeszcze przed pojawieniem się na ziemi Syna Bożego zaczęto spisywać słowo Boga. Spisanie było potrzebne, żeby słowo przetrwało także dla nas. Dokonało się to w taki, a nie w inny sposób, ponieważ takie, a nie inne były wtedy środki techniczne. Nie było możliwości nagrania słów Jezusa. Być może dzisiaj istniałyby jakieś fragmenty wystąpień Jezusa, zarejestrowane w wersji dźwiękowej czy nawet wideo.

Może nawet krążyłyby na YouTube. Gdyby Pan Jezus pojawił się dopiero dzisiaj, jak wyglądałaby Biblia? Pewnie w ogóle nie nazywałaby się Biblią, bo przecież to słowo oznacza "zwój".

Poruszamy się na granicy herezji (śmiech). Ale zakładając całkowicie hipotetycznie, pewnie autorzy ksiąg używaliby środków aktualnie dostępnych, żeby utrwalać słowa Mistrza. Używaliby współczesnych nośników. Czy Pismo Święte zawierałoby mniej czy więcej słów, trudno powiedzieć. Dzisiaj ciężko nam czytać długie passusy. Raczej bardziej popularne są krótkie newsy, esemesy, posty. Może więc z takich fragmentów składałoby się Pismo Święte.

Dzisiaj Pan Jezus miałby pewnie konto na Twitterze, a zamiast zwojów, po wspólnotach uczniów krążyłyby pendrive'y ze słowem. Może w liturgii słyszelibyśmy: "Czytanie z maila św. Pawła do...".

Możemy sobie pogdybać. Ale jest też prawdą, że każda z ksiąg Pisma Świętego powstała w konkretnym kontekście kulturowym. Nie chodzi tu tylko o formę zewnętrzną, ale przede wszystkim o treść. Księgi te nie są oderwane od życia ludzkiego w tamtym czasie i miejscu. Zawierają tamten sposób rozumienia świata, poziom kultury tamtejszych ludzi. Benedykt XVI przypominał, że Biblia to też kod kulturowy, który trzeba umieć odkodować. Biblia z jednej strony niesie w sobie kulturę czasów, w których powstawała, z drugiej - sama wpływa na kultury, do których dociera. Obserwujemy przecież wpływy biblijne w muzyce, malarstwie, literaturze itd.

Rzeczywiście, trudno nie zauważyć, że Biblia niesie w sobie kulturę dawnych wieków. Czasami z tego właśnie powodu trudno nam zrozumieć niektóre teksty. Jak zatem tak stara księga może być ciągle aktualna? Czy coś pisane w świecie zwojów może jeszcze dotrzeć do ludzi posługujących się Facebookiem?

Dotykamy tu fundamentu, czyli tego, co odróżnia Biblię od innych książek, nawet tych pobożnych. Chodzi o natchnienie. Biblia to słowo Boga. Fakt, że źródłem tego słowa jest Bóg, sprawia, że ma ono wartość ponadczasową. Biblia w swojej treści jest aktualna dzięki temu, że jej głównym autorem jest sam Pan Bóg.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..