Pochmurna pogoda nie skłania do plażowania, toteż na deptaku w Ustroniu Morskim tłumy. Nad nimi powiewa flaga "Jezus daje życie".
Młodym misjonarzom towarzyszą seniorzy. Niewielu, ale wystarczy, by wesprzeć ich doświadczeniem, bardziej codziennym, życiowym, które podpowiada, że zrobienie komuś kanapki, uśmiech, łagodność pomaga zintegrować ekipę przeżywającą 10 ekstremalnych dni. – Przed zeszłoroczną ewangelizacją myślałam, że dla seniorów nie ma miejsca w młodej ekipie. Teraz myślę inaczej – mówi Anna Słota z grupy Odnowy w Duchu Świętym działającej przy koszalińskiej katedrze. Przekonuje, że siwowłosy ewangelizator równie dobrze nadaje się do tego, by modlić się za innych, wręczać ulotki, medaliki. – To moje piękne zajęcie na plaży: biegam między kocami, odnajduję ludzi, którzy na twarzy mają wypisany smutek czy złość, proponuję przyjęcie medalika Matki Bożej. Jeśli nie chcą, błogosławię ich w duchu.
Zresztą nawet ci początkowo odmawiający łamią się, gdy widzą kapłana błogosławiącego niektórych indywidualnie. Podchodzą, chcą, by położył im ręce na głowie, modlił się konkretnie za nich do Boga. Wielu – jak panią Agnieszkę – sprowadza do tych rąk życiowy dramat, np. poważna choroba.
Obrazu Jezusa Miłosiernego dotykają pan Darek z Nowej Soli, jego żona i syn. – Ta akcja mnie wzruszyła. Kościół katolicki pięknie poszerza swoją działalność. Ci ludzie realizują to, co głosi wasz biskup Edward Dajczak. Trzeba szukać sposobów, by siać Ewangelię. Nie wdzierać się na siłę, ale właśnie tak jak tu: iść ze słowami, że Jezus jest Królem, że to dzięki Niemu świeci słońce, że dzięki Niemu wstajemy co rano, że dzięki Niemu żyjemy – mówi wczasowicz. Jak przyznaje – i jemu zdarza się mówić o Bogu innym, także na wakacjach. – Sercem wyczuwam chwile, kiedy mogę się w ten sposób odezwać, nawet do nieznajomych.
Wśród barwnych nadmorskich stoisk ekipa głosząca Ewangelię budziła zainteresowanie. Ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość