8 grup ratowniczych PCK rywalizuje w Koszalinie o miano najlepszej. To sprawdzian umiejętności współpracy w grupie i wiedzy zdobytej podczas roku działań i szkoleń.
Ratownicy medyczni nieustannie podnoszą swoje kwalifikacje. Chcą być nowocześniejsi, szybsi, dokładniejsi. Służą temu szkolenia, zawody. Taką okazją stały się IV Ogólnopolskie Mistrzostwa Grup Ratownictwa Polskiego Czerwonego Krzyża, które 30 sierpnia odbyły się w Koszalinie. Do rywalizacji stanęło osiem drużyn ratowniczych: z Bydgoszczy, Bielska Białej, Warszawy, Przemyśla, Wrocławia, Opola, Wejherowa, Trójmiasta oraz zaprzyjaźniona grupa z Niemieckiego Czerwonego Krzyża DRK Rugia – Stralsund.
Impreza odbywa się co roku w innym mieście, obecnie zaś, w roku 100-lecia Polskiego Czerwonego Krzyża, jej gospodarzem jest Koszalin. – Dla drużyn ratowniczych jest to forma sprawdzenia całorocznej pracy, skuteczności odbytych szkoleń – wyjaśnia Paweł Ochim, sędzia główny mistrzostw.
W ramach mistrzostw ratownicy wzięli udział w II Zachodniopomorskich Manewrach Ratownictwa PCK. W kilku miejscach Koszalina musieli zainterweniować w (zainscenizowanej) sytuacji zagrożenia czyjegoś życia lub zdrowia.
Jedna ze scen rozgrywa się przy akwenie w Wodnej Dolinie. Wrocławscy ratownicy resuscytują tu topielca (na fantomie). Ich koleżanka, Agata Grajek, przeprowadza wywiad z młodym mężczyzną odgrywającym rolę osoby, która doznała obrażeń w wyniku skoku do wody. Pyta o przyjmowane leki, choroby, przebyte hospitalizacje, przyjęte tego dnia posiłki. Podejrzewa u poszkodowanego uraz kręgosłupa. Choć nie jest medykiem z wykształcenia, tylko promotorem ochrony zdrowia, wiedzę, jak postępować w tego typu przypadkach, szkoli w ramach grupy ratownictwa. – To pasja, którą rozwijam w PCK od siedmiu lat – mówi.
Ratownicy PCK zabezpieczają na co dzień różne imprezy, także masowe. To wymaga sprawności i nieustannego doskonalenia. – To dlatego organizujemy sporo zawodów – mówi Marta Dec, studentka ratownictwa medycznego i organizatorka zawodów. – Chcemy być przygotowani na każdą sytuację, bo nigdy nie ma dwóch takich samych, np. poszkodowany może zachować się niestandardowo, jego parametry mogą wskazywać na inny stan, niż uczyliśmy się podczas treningów. To, że trenujemy różne warianty, pozwala nam być skuteczniejszym w realnej sytuacji.