Sanktuarium w Skrzatuszu jest chyba najchętniej fotografowanym miejscem w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Czy można je jeszcze pokazać w sposób wyjątkowy? Sztuka ta udała się strażakowi z Wałcza.
Robert Nowicki odwiedza Skrzatusz bardzo często. - Nieraz jestem tam co drugi dzień - przede wszystkim dla Maryi, ale także dla tego miejsca. Lubię spędzać w nim czas. Jeśli ktoś potrzebuje spokoju i modlitwy, Skrzatusz jest odpowiednim miejscem ku temu - zapewnia mieszkaniec Wałcza.
Jak mówi, do Skrzatusza przyjeżdża samochodem, rowerem albo przychodzi pieszo. Fotografia jest jego pasją, dlatego zawsze ma ze sobą aparat. - Podobnie jak obrączkę ślubną - dodaje z uśmiechem.
Zdjęcia, które robi w sanktuarium, są dla niego czymś więcej niż tylko wyrazem pasji artystycznej. - Przelewam na nie to, czego doświadczam w tym miejscu - mówi.
Fotografie umieszczone w naszej galerii pan Robert robił na przestrzeni kilku lat. - Na niektóre z nich trzeba było długo czekać. Na przykład zdjęcia wschodzącego księżyca były bardzo wymagające. Nie jest łatwo go uchwycić w pełni. Nie zawsze sprzyja pogoda. Wymaga to wielu prób i dużej cierpliwości. Zdarzało się, że odpowiedni moment udało mi się złapać dopiero po roku oczekiwania. Do tego dochodzi konieczność znalezienia właściwego miejsca, z którego wschodzący księżyc będzie widoczny za sanktuarium. Pomagają w tym specjalne aplikacje - opowiada fotograf.
- Ostatnio zacząłem też przyglądać się skrzatuskim bocianom. Chciałem uwiecznić je na tle kościoła. Chodziłem po Skrzatuszu i żadne miejsce nie było odpowiednie. Wszędzie coś przeszkadzało. Nie dało się złapać odpowiedniej perspektywy. W końcu wpadłem na pomysł, żeby wejść na drzewo. Udało się. Bociany zrównały się z linią kościoła. Zdjęcia zrobiłem rzutem na taśmę - ptaki za parę dni już odleciały - wspomina mieszkaniec Wałcza.
Zapraszamy do galerii, w której można zobaczyć 50 fotografii R. Nowickiego, które przedstawiają Skrzatusz w różnych porach dnia i roku.
Zobacz także: