Muzyczny prezent na 92. urodziny sprawili prof. Andrzejowi Cwojdzińskiemu koszalińscy muzycy z filharmonii i szkoły muzycznej.
26 stycznia z okazji 92. urodzin cenionego koszalińskiego dyrygenta, kompozytora, pedagoga i społecznika prof. Andrzeja Cwojdzińskiego w Filharmonii Koszalińskiej odbył się niezwykły koncert. Utwory profesora zaprezentowali muzycy Filharmonii Koszalińskiej oraz muzycy i uczniowie Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Koszalinie.
Pomysłodawczynią wydarzenia jest Lucyna Górska, dziś śpiewaczka i nauczyciel śpiewu solowego w ZPSM, przed laty studentka prof. Cwojdzińskiego. Jak wyznaje – pomysł na taki prezent-koncert zrodził się w jej sercu. – Profesor był moim pedagogiem oraz promotorem pracy, bardzo wiele mu zawdzięczam – powiedziała. – Jego wkład w koszalińską kulturę zapewne dla każdego muzyka znaczy coś innego, ale wiem, że wielu z nas łączy przekonanie, że jest on niesamowitą osobowością. Przede wszystkim człowiekiem, który zasiał tyle dobra w swoich młodych studentach, wlał wiarę w ich umiejętności oraz nadzieję, że mogą osiągać szczyty gór… Za to jesteśmy mu wdzięczni do dziś.
Te słowa potwierdza prof. Monika Zytke z Akademii Pomorskiej w Słupsku. – Po ponad dwudziestu latach pracy ze studentami nie doszłam do takiego mistrzostwa, które zawsze posiadał pan profesor: że do niego było wstyd przyjść i nie umieć – uśmiecha się dyrygentka. – Myśmy się pana profesora nie bali, ale mieliśmy do niego duży szacunek.
Podczas jubileuszowego koncertu utwory mistrza wykonali zarówno profesjonaliści, jak też adepci sztuki muzycznej. Wśród najmłodszych – Paweł Bielak, który na fortepianie zagrał "Marzenie – dla Patrycji" napisane dla wnuczki profesora Cwojdzińskiego. Uczeń Walerii Bortnowskiej po raz pierwszy stanął na scenie filharmonii, nie czując większego stresu. – Najpierw muszę włożyć dużo pracy, ale kiedy już jestem na scenie, to sprawia mi przyjemność to, że ludzie mogą mnie posłuchać. To jest fajne – przyznaje Paweł.
Jego występ jest zarazem formą podziękowania profesorowi przez jego mamę. – Kiedy kończyłam studia, pan profesor wsparł mnie i przyjechał do Gdańska na moje recitale dyplomowe – wspomina Joanna Antolak–Bielak, flecistka Filharmonii Koszalińskiej. Jest wdzięczna nie tylko za to, że utytułowany muzyk podniósł swoją obecnością rangę jej występu, ale też że podczas powrotu pociągiem z całą jej rodziną był niezrównanym towarzyszem podróży. – Zadawał nam zagadki, rebusy, opowiadał dowcipy. Był duszą towarzystwa – uśmiecha się flecistka.